SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Kinga Rusin opisała prywatną imprezę z gwiazdami po gali Oscarów. "Zna się na PR, wie co robi"

Dziennikarka TVN Kinga Rusin opisała na swoim Instagramie szczegóły z prywatnej imprezy u Beyoncé‬ po gali rozdania Oscarów. Ostatecznie zdjęcie ukryła i opublikowała oświadczenie. Wpisy wywołały zarówno falę pozytywnych, jak i negatywnych komentarzy. - Kinga Rusin zna się na PR i wie, co robi - komentuje w rozmowie z nami dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska.

Kinga Rusin - na co dzień jedna z prowadzących „Dzień Dobry TVN” - wybrała się na galę rozdania Oscarów. Tym razem pojechała tam prywatnie, śledząc wydarzenie w Dolby Theatre w Hollywood jako jego uczestniczka, a nie dziennikarka relacjonująca galę.

W internecie podzieliła się jednak szczegółami z prywatnej imprezy u Beyoncé‬ i jej męża Jaya-Z.

„Na wczorajszej prywatnej imprezie ‪Beyoncé‬ i Jaya-Z rozmawiałam z Adele o... butach (Adele na zdjęciu po zrzuceniu chyba z 30 kg!), a ‪Jay-Z uczył mnie imprezowego układu tanecznego. Wiem, że brzmi to surrealistycznie. Ale posłuchajcie od początku... Tylko ok. 200 osób, na małej, klubowej przestrzeni, z najlepszą muzyką, z zakazem robienia zdjęć (powyższe to wyjątek poimprezowy). Ulica zamknięta i pilnie strzeżona, wejście kuchennymi drzwiami, żeby nie dało się nikogo sfotografować. Impreza, na której wszyscy mogą się wyluzować i zaszaleć! Każdy dostaje na wejściu ... kapcie (nie weszłam w tę opcję) i bawi się bez skrępowania do białego rana" - napisała na swoim Instagramie. ‬‬
Dalej opisywała: "Zaczęło się od rozmowy z Adele o moich szpilkach (namawiała mnie na kapcie, które sama miała na nogach). Szczerze, nie poznałam jej, bo jest teraz szczupła jak przecinek! Gadałyśmy, zaśmiewając się do momentu kiedy powiedziała, jak się nazywa... Rozmowa z Adele była przepustką do miłej konwersacji z ‪Rihanną‬. A później już było totalne szaleństwo! Jay-Z‬ uczył mnie układu tanecznego (bezskutecznie, bo skomplikowany, ale za to było śmiesznie), ‪Beyoncé‬, patrząc na mój brokatowy, świecący garnitur, stwierdziła ze śmiechem, że ją przyćmiłam (miała na sobie ciemnogranatową, welurową suknię), z Leo DiCaprio tańczyłam przez chwile za rękę (taka była konwencja, a ja stałam obok), otoczony wianuszkiem dziewczyn Bradley Cooper posyłał mi uśmiechy, ale chyba dlatego, że jego też rozśmieszył mój taniec z Jayem-Z. Klan Kardashianek (Kim, Kourtney, Khloe) bawił się we własnym gronie. ‪Kanye West‬ i ‪Travis Scott‬ wzięli udział w radosnym jam session gospodarzy. Popis na scenie dał Puff Daddy, a pod sceną parkietem zawładnęli jego synowie" - dzieliła się szczegółami z prywatnego przyjęcia.‬‬‬‬
Dodała, że zapomniała o paru osobach "Margot Robbie, Adriana Lima, Jessica Alba, Reese Whiterspoon‪,‬ Jeff Bezos, Timothy Chalamet, Spike Lee... Ot, takie zwykłe przyjęcie. Do hotelu wróciłam ‪o 7:00‬...‬‬" - zakończyła opowieść z nocy tuż po rozdaniu najważniejszych nagród filmowych.

Swój wpis już archiwizowała, opatrzony był zdjęciem z piosenkarką Adele. Pod nim znalazło się wiele pozytywnych komentarzy i gratulacji składanych przez internautów. Z drugiej strony w sieci pojawiały się negatywne głosy oraz wiele prześmiewczych memów.

Z kolei dzień później zaznaczyła: - Kochani, już nie mam siły odpisywać każdemu dziennikarzowi z osobna (od Polski po Nową Zelandię i Peru) więc napiszę tu, żeby zamknąć sprawę: z oczywistych względów, nie będę udzielać wywiadów ani polskim, ani zagranicznym mediom na temat opublikowanego przeze mnie w poprzednim poście zdjęcia, które obiegło świat. Chowam go na razie do archiwum. To było szaleństwo którego nie przewidziałam. Czas odpocząć i trochę się wyspać - w ciągu ostatnich dni spałam raptem parę godzin – stwierdziła.

"Życie tworzy niesamowite scenariusze"

W środę opublikowała kolejne oświadczenie: - Siedzę przed komputerem w L.A. i zaśmiewam się z memów powstałych na kanwie mojej relacji. Tak, moje przygody były jak z bajki i są wręcz niewiarygodne. Sama mam ochotę te memy tworzyć. Ale najśmieszniejsze jest to, że to co opisałam jest prawdą. Życie tworzy niesamowite scenariusze. Nie wierzycie? Niech będzie, że mi się przyśniło, jeśli oczywiście lepiej się poczujecie – napisała Kinga Rusin.

Zaznaczyła, że „bardzo mnie cieszy, że tak wielu czytelników portali plotkarskich tak gwałtownie zaczęło wyznawać umiłowanie do prywatności... celebrytów, a hejterzy zaczęli opowiadać o moralności”.

- Cuda po prostu. Nagle mikro relacja z udziału w imprezie gwiazd wywołała dyskusję o tym co wolno, a czego nie wolno dziennikarzowi. Otóż spieszę z wyjaśnieniem, że kwestia ta jest mocniej uregulowana w Kalifornii niż w Polsce. Są to reguły surowe, ale w ich ramach dziennikarz może działać i zbierać informacje, materiały oraz je publikować. Dlatego bardzo ostrożnie pisałam tę relację insiderską, aby działać zgodnie z regułami. Było to o tyle łatwe, że nie interesują mnie bardzo chronione intymne szczegóły relacji osobistych gwiazd showbiznesu, zasłyszane informacje prywatne, a tym bardziej ich przekazywanie (to robią brukowce). Przyjęłam w naturalny  sposób inny cel: postanowiłam oddać klimat imprezy głównie poprzez pokazanie moich własnych przeżyć, a nie cudzych. Nie wchodząc w dalsze wywody, wszystko jest zgodne z dziennikarskimi regułami gry w USA – oceniła.

Napisała tez, że „to oczywiste, że osoby znane w ogóle nie chcą by na ich imprezach byli dziennikarze. I oczywiście, setki dziennikarzy (z kilkoma rozmawiałam) z całego świata marzyło, aby się dostać na tę imprezę”. - To wspaniałe, że mi się udało. Efektem tego była nie tylko cudowna noc, ale również super zdjęcie, które obiegło, jak się okazuje, cały świat. Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów insiderskich. I trzeba trochę odwagi. Dziennikarze cały czas wszystkim się narażają. Bardziej narażam się myśliwym czy Ministerstwu Środowiska. Więc na pewno nie będę się przejmować ewentualnym zakazem wstępu na imprezy w USA. A miłą nagrodą są zaproszenia udzielenia wywiadów w światowych telewizjach – zakończyła.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Siedzę przed komputerem w L.A. i zaśmiewam się z memów powstałych na kanwie mojej relacji. Tak, moje przygody były jak z bajki i są wręcz niewiarygodne. Sama mam ochotę te memy tworzyć. Ale najśmieszniejsze jest to, że to co opisałam jest prawdą. Życie tworzy niesamowite scenariusze. Nie wierzycie? Niech będzie, że mi się przyśniło, jeśli oczywiście lepiej się poczujecie. Bardzo mnie cieszy, że tak wielu cztelników portali plotkarskich tak gwałtownie zaczęło wyznawać umiłowanie do prywatności... celebrytów. A hejterzy zaczęli opowiadać o moralności. Cuda po prostu. Nagle mikro relacja z udziału w imprezie gwiazd wywołała dyskusję o tym co wolno, a czego nie wolno dziennikarzowi. Otóż spieszę z wyjaśnieniem, że kwestia ta jest mocniej uregulowana w Kalifornii niż w Polsce. Są to reguły surowe, ale w ich ramach dziennikarz może działać i zbierać informacje, materiały oraz je publikować. Dlatego bardzo ostrożnie pisałam tę relację insiderską, aby działać zgodnie z regułami. Było to o tyle łatwe, że nie interesują mnie bardzo chronione intymne szczegóły relacji osobistych gwiazd showbiznesu, zasłyszane informacje prywatne, a tym bardziej ich przekazywanie (to robią brukowce). Przyjęłam w naturalny  sposób inny cel: postanowiłam oddać klimat imprezy głównie poprzez pokazanie moich własnych przeżyć, a nie cudzych. Nie wchodząc w dalsze wywody, wszystko jest zgodne z dziennikarskimi regułami gry w USA. To oczywiste, że osoby znane w ogóle nie chcą by na ich imprezach byli dziennikarze. I oczywiście, setki dziennikarzy (z kilkoma rozmawiałam) z całego świata marzyło, aby się dostać na tę imprezę. To wspaniałe, że mi się udało. Efektem tego była nie tylko cudowna noc, ale również super zdjęcie, które obiegło, jak się okazuje, cały świat. Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów insiderskich. I trzeba trochę odwagi. Dziennikarze cały czas wszystkim się narażają. Bardziej narażam się myśliwym czy Ministerstwu Środowiska. Więc na pewno nie będę się przejmować ewentualnym zakazem wstępu na imprezy w USA. A miłą nagrodą są zaproszenia udzielenia wywiadów w światowych telewizjach.

Post udostępniony przez Kinga Rusin- Official Profile (@kingarusin)

Świadome zachowanie, które wyszło spod kontroli

Dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska w rozmowie z nami, komentując zachowanie koleżanki po fachu podkreśla, że Kinga Rusin zna się na PR-ze i "wie, co robi". - Jest jej pełno, wyskakuje zewsząd. Żyjemy w czasach, kiedy nieważne jak, byle po nazwisku. Podejrzewam, że wyszukiwanie jej nazwiska w internecie wzrosło, ma w ten sposób darmową kampanię promocyjną, także dla produkowanych przez siebie kosmetyków - ocenia.

- Moim zdaniem jest wygrana - media są, jakie są i tym samym przykryła „Boże Ciało” - ma powód do dumy. Może o to chodziło. Moim zdaniem mamy do czynienia z mocno świadomym zachowaniem, które w pewnym momencie wyszło spod kontroli. Próbuje to opanować, a  media i tak są na tyle głupie, że nikt nie zadał podstawowych pytań. Nikomu nie chce się oceniać tej sytuacji w szerszym kontekście - nie każdy będzie też chciał - zaraz zostanie nazwany hejterem, zazdrośnikiem. Nie jest trudno dzisiaj ustawić taką narrację, media już nie pytają, bezmyślnie cytują to, co ktoś im poda. A ona wstawiła infantylny wpis, w stylu portali plotkarskich, narracji nastoletnich instagramowych influencerek. Na krótką metę to się opłaca - zaznacza.

Korwin-Piotrowska podkreśla, że dla niej "bardzo przykry jest fakt, że swoimi imprezowymi wpisami, a potem oświadczeniem i oświadczeniem na temat oświadczenia Rusin przykryła 'Boże Ciało'”.

- Myślałam, że nie uda się tego zrobić, co jest jeszcze bardziej przerażające w kontekście katastrofalnego stanu polskich mediów i ich coraz bardziej ogłupiałych odbiorców. Film nominowany do Oscara nie jest na tyle ważny - ważniejsze jest to, z kim sfotografowała się Kinga Rusin, czy miała kapcie, czym olśniła Beyoncé i czy pizza, którą jadła z rąk jakiejś gwiazdy była z glutenem. Myślę, że to bardzo zaplanowana akcja, która w pewnym momencie trochę wymknęła się spod kontroli – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl dziennikarka.

Pytamy też czy prowadząca "Dzień dobry TVN" zastanawia się nad tym, czy ktoś będzie wyciągał jej takie wpisy w dłuższej perspektywie i czy to może jakoś wpłynąć na jej wizerunek.

- Tak jak nagą okładkę zrobioną - według niektórych, rzekomo w obronie przyrody? Pamiętajmy, że mamy do czynienia z rasową celebrytką, która doskonale wie jak funkcjonują media, jest świadomie na pierwszej linii frontu od początku swojej kariery, od ponad 25 lat. Pewnych rzeczy na takim etapie nie robi spontanicznie, nie wierzmy w to. Tym bardziej, że stawka jest wysoka. To ktoś, kto z sukcesem zawodowym i finansowym funkcjonuje w mediach od lat. Jej działanie jest bardziej przemyślane, niż sądzimy. Usuwa krytyczne komentarze, zablokowała kilku znajomych dziennikarzy, albo siłuje się na dowcipy, bo wie, że nie może wyjść na nadętą i bez dystansu, wszak dzisiaj "dystans to podstawa” - podsumowuje Karolina Korwin-Piotrowska.

Relacja infantylna, ale bez wpływu na wizerunek

Filip Mecner, reprezentujący artystów związanych z polskim showbiznesem i kierujący firmą "Artist Management Filip Mecner" jest  zdania, że dziennikarka w ogóle nie powinna się dzielić spostrzeżeniami z zamkniętej imprezy. - Była tam zupełnie prywatnie, nie jako dziennikarka. Nie jest dziennikarzem śledczym, który musi wynosić tego typu informacje na zewnątrz. Nadużyła zaufania ludzi, którzy ją gościli - ocenia. - Po drugie, jeśli pisze coś na temat tej imprezy, to uważam, że powinna zrobić to w innym stylu. To, co napisała było infantylne - zaznacza.

Manager gwiazd dodaje, że to zaszkodziło wizerunkowi dziennikarki - jaki w jego oczach - „ma od lat”. - Wizerunkowi fajnej, bardzo profesjonalnej i kompetentnej dziennikarki. Natomiast czy to wpłynie na wizerunek stacji? Moim zdaniem nie i raczej nie powinno się to odbić na wizerunku TVN-u, ani jej pozycji - stwierdza Filip Mecner.

Jednocześnie przypomina, że „to, co zrobiła Rusin, to nie jest wielka zbrodnia”. - Nie powinna wynosić tych informacji, tylko zachować je dla siebie, albo pochwalić się między koleżankami. Jeśli już pisze, to w innym stylu, a nie tak infantylnym, bo to szkodzi jej wizerunkowi jako profesjonalnej dziennikarki. Dla niej samej minusem tej sytuacji może być fakt, że nikt ją już więcej na taką imprezę nie zaprosi. Żegnaj Hollywood. Kinga ma nauczkę i sam fakt, że swój wpis wykasowała świadczy o tym, że się zreflektowała i zobaczyła, że popełniła gafę - mówi nam manager gwiazd.

Kolejne oświadczenie Rusin

Kinga Rusin w czwartek późnym wieczorem opublikowała kolejne oświadczenie "w związku z olbrzymią liczbą fałszywych informacji oraz pytań od dziennikarzy i internatutów ws. słynnego zdjęcia z Adele" i odpowiedziała na kilka wybranych pytań.

Dodała, że "dla zainteresowanych, jutro opublikuje odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania ws RELACJI Z IMPREZY w tym dlaczego tamten post (zdjęcie z Adele) jest obecnie niewidoczny".

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

W związku z olbrzymią liczbą fałszywych informacji oraz pytań od dziennikarzy i internatutów ws słynnego zdjęcia z Adele poniżej moje odpowiedzi: Czy był zakaz fotografowania? Był zakaz fotografowania i filmowania zabawy (w środku budynku). Nikt jednak nie zakazywał robienia sobie nawzajem pozowanych zdjęć, za zgodą fotografowanych. Zdjęcie z Adele jest pozowane i jest zrobione poza miejscem zabawy. Jakie były okoliczności zrobienia tego zdjęcia z Adele? Czy miała Pani zgodę na publikację? Zdjęcie jest wynikiem długiej i przesympatycznej rozmowy. Jest to zdjęcie pozowane, zrobione za zgodą Adele. Adele sama wybrała to zdjęcie spośród kilku zrobionych nam moim telefonem przez znajomego reżysera. Było to zdjęcie na instagrama, a nie „do szuflady. Czy ktoś ze strony Adele zwracał się do Pani? Czy czegoś żądał? Nikt ze strony Adele nie zgłosił się z jakimikolwiek pretensjami, ani niczego nie żądał. Czy sprzedała Pani zdjęcie jakimkolwiek mediom? Zdjęcie nie było nikomu sprzedane. Zostało, jak wszystkie moje zdjęcia, opublikowane na moim profilu. Nie udzielałam nikomu zgody na publikację, pomimo masy próśb mailowych z różnych redakcji światowych. Redakcje te opublikowały to zdjęcie na własną odpowiedzialność. Dla zainteresowanych, jutro opublikuję odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania ws RELACJI Z IMPREZY w tym dlaczego tamten post jest obecnie niewidoczny.

Post udostępniony przez Kinga Rusin- Official Profile (@kingarusin)

Kinga Rusin pracuje w mediach niemal 30 lat. Zaczynała w Telewizji Polskiej, po kilku latach rozpoczęła pracę w TVN. Prowadziła m.in. "You can dance – po prostu tańcz", reality show "Agent – Gwiazdy". Brała udział w programie "Taniec z gwiazdami" (w edycji TVN-owskiej). Jest współprowadzącą "Dzień dobry TVN", posiada własną firmę kosmetyczną Pat&Rub.

Według danych Nielsen Audience Measurement w ub.r. średnia oglądalność „Dzień dobry TVN” wynosiła 449,2 tys. osób przy 9,31 proc. udziału w rynku telewizyjnym w grupie 4+.

Dołącz do dyskusji: Kinga Rusin opisała prywatną imprezę z gwiazdami po gali Oscarów. "Zna się na PR, wie co robi"

40 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Pdk
Dziennikarka
Kinga Rusin

Wybierz jedno.
0 0
odpowiedź
User
Re
A gdzie ten tysiąc wpisów „Kinga najfajniejsza”, które „spontanicznie” powstały pod artykułem o spocie stacji, w takim samym infantylnym stylu jak wpis o Adele i reszcie, choć tu zwykle są wpisy branżowe i na innym poziomie. Jednak dziennikarze poważnych mediów nie piszą o „dziennikarce” - „Kinga fajna”...
0 0
odpowiedź
User
Żart
Nie No naprawdę. Karolina Korwin-Piotrowska. Przecież to autorytet w dziedzinie wizerunku. Lepszego nie ma. Zdecydowanie
0 0
odpowiedź