Prokuratura nie zajmie się nalepką „Strefa wolna od LGBT” w „Gazecie Polskiej”. „Brak znamion czynu zabronionego”
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście odmówiła podjęcia postępowania dotyczącego naklejek z hasłem „Strefa wolna od LGBT” dołączonych miesiąc temu w „Gazecie Polskiej” (Niezależne Wydawnictwo Polskie). Zawiadomienie w tej sprawie złożył wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej.
Naklejki z hasłem „Strefa wolna od LGBT” zostały dołączone do numeru „Gazety Polskiej”, który był w sprzedaży od 24 do 30 lipca. Zapowiedziano to kilka dni przed ukazaniem się tego wydania, co szybko wywołało dyskusje dziennikarzy i polityków.
Z kolei wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej zarzucił „Gazecie Polskiej” naśladowanie faszyzmu i zapowiedział, że zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pracowników pisma.
Podejrzenie propagowania faszyzmu
W złożonym zawiadomieniu Rabiej stwierdził, że naklejki „Strefa wolna od LGBT” mogą naruszać art. 256 Kodeksu karnego mówiący w pierwszym paragrafie, że „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
- Składowym elementem faszystowskiego i/lub totalitarnego państwa było/jest stosowanie różnych praktyk prześladowania ludzi ze względu na ich orientację psychoseksualną i identyfikację płciową. W definicji faszystowskiego lub totalitarnego państwa nie tylko więc wchodzą w grę różnice narodowościowe, etniczne, rasowe, wyznaniowe czy bezwyznaniowość. Element prześladowania, poniżania, wykluczania osób ze względu na ich nieheteronormatywność stanowiła element istotny, składowy - a często wręcz poprzedzający tu wymienione - napisał Rabiej w zawiadomieniu.
Dodał, że w faszystowskich Niemczech pierwszy raz grupę homoseksualistów uwięziono w obozie koncentracyjnym już w 1933 roku. - Zanim więc doszło do wojny, i później w czasie II Wojny Światowej, faszystowski rząd Niemiec stwarzał, mordując tysiące homoseksualistów, „strefy wolne od homoseksualizmu”. W podobny sposób obszedł się także w tysiącami polskich homoseksualistów podczas działań wojennych. Ten historyczny kontekst sprawia, że działania „Gazety Polskiej”, mającej słowo „Polska” w tytule, są jeszcze bardziej oburzające i haniebne - ocenił.
- Szczucie, prześladowanie, zachęcanie do wykluczania, odbieranie poczucia godności, bezpieczeństwa i przyzwoitości ludziom ze względu na ich orientację psychoseksualną i identyfikację płciową ucieleśnia i stanowi nieodzowny, choć nie zawsze dostrzegany element ustroju faszystowskiego i/lub totalitarnego. Nie potrzeba do tego istnienia szczególnych ustaw na wzór Rosji Putina zachęcających do praktyk w typie tej podjętej przez „Gazetę Polską” - stwierdził Paweł Rabiej
Zaapelował też o pociągnięcie do osobistej odpowiedzialności Tomasza Sakiewicza. - Zgodnie z art. 25 prawa prasowego za całokształt pracy redakcji odpowiada redaktor naczelny. Odpowiada więc i za pomysł tego działania, i za wpis zamieszczony na Twitterze, i za zapowiedź działań, które są dyskryminujące i przestępcze - podkreślił.
- Sformułowanie „Strefa wolna od...” nawiązuje do faszystowskiej praktyki ludobójstwa i pogardy człowieka niezależnie od tego, jakiej społeczności wykluczenie i dyskryminacja ma dotyczyć: gejów, lesbijek, ludzi starych, chorych, kobiet, biednych. Każda z tych osób ma prawo korzystać z pełnej ochrony państwa. Państwo zaś ma obowiązek jej taką ochronę i brak dyskryminacji zapewnić - argumentował Paweł Rabiej.
Sakiewicz: naklejki to odpowiedź na prośby czytelników
Działania Pawła Rabieja Tomasz Sakiewicz w wypowiedzi dla Wirtualnemedia.pl porównał z cenzurą typową dla nazizmu. - Nikt dzisiaj nie jest bliżej nazizmu, szczególnie w wersji Ernesta Rohma prekursora partii hitlerowskiej, niż ci którzy prześladują za odrzucenie ideologii LGBT - ocenił.
Na antenie Telewizji Republika naczelny „Gazety Polskiej” dodał, że naklejka „Strefa wolna od LGBT” to jego pomysł. - W zasadzie była to odpowiedź na setki, tysiące próśb czytelników, żeby sprzeciwić się nietolerancji, takiej bezczelnej nietolerancji wobec ludzi o konserwatywnych poglądach, wyrzucaniu z pracy, ograniczani wolności słowa, szydzeniu z ich uczuć, atakowaniu każdego, kto myśli inaczej niż ideolodzy LGBT - wyliczył.
Zaznaczył, że wszystkim ludziom, także homoseksualistom, należy się szacunek. Natomiast aktywistom LGBT zarzucił agresywne zachowania, m.in. wobec duchownych i wierzących. - Ilość agresji szczególnie słownej wobec osób duchownych - rozmawiałem z bardzo wieloma księżmi - szczególnie ze strony działaczy LGBT jest ogromna. To przypomina już najgorsze czasy prześladowań. Dzisiaj symbol LGBT z tą tęczową flagą wielu ludziom zaczyna kojarzyć się z tym, czym był sierp i młot czy swastyka, czyli po prostu przedmiotem cenzury, prześladowania, narzucania wrogiej ideologii i niszczenia ludzkiej godności - ocenił Sakiewicz.
Jego zdaniem za komunizmem czy nazizmem początkowo też stały pozytywne koncepcje, a w praktyce obie ideologie przyniosły tragiczne skutki. Zasugerował, że podobnie może być z LGBT. - My do tego idziemy - stwierdził.
Prokuratura: brak znamion czynu zabronionego
W piątek Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście poinformowała, że po postępowaniu przygotowawczym zdecydowała nie podejmować w tej sprawie właściwego postępowania. Nie sprecyzowano, jakie działania przeprowadzono w ramach postępowania przygotowawczego, uzasadniono natomiast, że nie dopatrzono się naruszenia wskazanego w zawiadomieniu art. 256 Kodeksu karnego.
Decyzja prokuratury nie jest prawomocna, Paweł Rabiej może złożyć zażalenie. - Prokuratura ślepa i głucha na faszyzm - ale jak się dziwić, skoro hejtowanie i przemysł pogardy kwitnie w najlepsze pod okiem Prokuratora Generalnego. Jaki pan, taki kram. Chore instytucje, chora władza, chore państwo - skomentował to wiceprezydent Warszawy na Twitterze.
Prokuratura ślepa i głucha na faszyzm - ale jak się dziwić, skoro hejtowanie i przemysł pogardy kwitnie w najlepsze pod okiem Prokuratora Generalnego. Jaki pan, taki kram. Chore instytucje, chora władza, chore państwo. https://t.co/wJvSQnm9op
— Pawel Rabiej (@PawelRabiej) August 23, 2019
Empik i stacje paliwowe odmówiły sprzedaży
Dwa dni przed tym, jak „Gazeta Polska” z nalepkami trafiła do sprzedaży, dystrybucji tego numeru odmówił Empik. - Nie ma u nas miejsca na jawną dyskryminację i na treści łamiące prawo. Empik jest strefą pełną tolerancji, każdy jest u nas mile widziany wszystkich traktujemy z szacunkiem - uzasadniła rzeczniczka prasowa Monika Marianowicz.
- Podjęliśmy decyzję o wstrzymaniu sprzedaży wydania „Gazety Polskiej” z dn.24 lipca z naklejką „Strefa wolna od LGBT” ze względu na znaczące ryzyko, że treść wspomnianego dodatku może być sprzeczna z prawem tj. art. 256 KK (mowa nienawiści) oraz art. 32 Konstytucji RP (dyskryminacja określonej grupy społecznej). Wiemy na podstawie publicznych doniesień, że do prokuratury trafiło już zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na ww. podstawach - dodała.
Taki ruch Empiku skrytykowało Centrum Monitoringu Wolności Prasy działające przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. - Decyzja ta jest niezrozumiała w świetle prawa, zarówno polskiego, jak i unijnego, ponieważ łamie fundamentalną w ustroju demokratycznym zasadę wolności słowa. Zasada ta gwarantuje każdemu zarówno możliwość wyrażania swoich poglądów, jak i stwarza możliwość wyrażania negatywnej oceny innych poglądów, czy zachowania, co należy uwzględniać w przypadku podejmowania wszelkich działań w obszarze „polityki antydyskryminacyjnej” - uzasadniono w komunikacie podpisanym przez Jolantę Hajdasz, dyrektor CMWP.
- Zdumienie budzi przy tym próba realnej ingerencji firmy zajmującej się dystrybucją prasy w treści zamieszczane przez gazety, w tym wypadku przez redakcję „Gazety Polskiej”. Jest to praktyka niedopuszczalna. Empik jest jednym z głównych miejsc sprzedaży gazet i jednym z największych na polskim rynku sklepów internetowych, arbitralność decyzji o wycofaniu konkretnego numeru gazety ze sprzedaży oznacza więc dotkliwe straty finansowe dla redakcji, którym nie ma ona jak zapobiec ze względu na krótki czas dystrybucji prasy drukowanej (7 dni w przypadku tygodnika) - wyliczono.
Sprzedawania „Gazety Polskiej” z naklejkami przeciw LGBT odmówiły też sieci stacji paliwowych BP, Circle K i Shell. - BP nie popiera postaw wyrażających niechęć wobec jakiejkolwiek grupy ludzi, unikamy podziałów, szanujemy każdego człowieka - uzasadniło biuro prasowe tej pierwszej firmy.
Decyzję Empiku w tej sprawie skrytykowała Izba Wydawców Prasy. - Nieskrępowana i prowadzona na równych zasadach dystrybucja i sprzedaż ukazujących się legalnie tytułów prasowych jest fundamentem wolnej prasy - uzasadniła organizacja w oświadczeniu.
Sąd zgodził się na wstrzymanie dystrybucji naklejek
Z kolei Barto Staszewski, działacz LGBT i organizator Marszu Równości w Lublinie, pozwał wydawcę „Gazety Polskiej”, zarzucając, że poprzez rozpowszechnianie nalepek narusza jego dobra osobiste. Do pozwu dołączył wniosek, żeby w ramach zabezpieczenia powództwa nakazano wstrzymanie dystrybucji naklejek.
W dniu startu sprzedaży tego numeru „GP” Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się złożonego wniosku. - Te naklejki powinny natychmiastowo znikać z polskich kiosków i wszystkich miejsc, w których były one dystrybuowane - podkreśliła Sylwia Gregorczyk-Abram, pełnomocniczka Staszewskiego. Zaznaczyła, że wydawca „Gazety Polskiej” może odwołać się od tej decyzji sądu, ale do czasu rozpatrzenia ewentualnego odwołania obowiązuje przyznane zabezpieczenie.
Staszewskiego wspierali w tej sprawie adwokaci z inicjatywy Wolne Sądy. Analogiczne pozwy z wnioskami o zakaz dystrybucji złożyli w imieniu dziennikarzy: Jacka Żakowskiego z „Polityki”, Jana Ordyńskiego z „Przeglądu”, Michała Broniatowskiego z Politico i Piotra Stasińskiego z „Gazety Wyborczej”, a także reżyserki Agnieszki Holland.
- Nie mamy żadnego pisma potwierdzonego przez sąd. Gdyby to była prawda, mielibyśmy do czynienia z pierwszym tego typu przypadkiem cenzury w III RP - przekazał portalowi Wirtualnemedia.pl Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny pisma. - Jeżeli dobrze rozumiem postanowienie, jest wykonalne w ciągu tygodnia od doręczenia wydawcy, jeżeli go nie zaskarżymy - zwrócił uwagę. W praktyce wydawca nie musiał wycofywać wcześniej „Gazety Polskiej” z naklejkami, bo każdy jej numer jest w sprzedaży przez 7 dni.
Krytyka nalepek przez związki i stowarzyszenia
W sprawie nalepek "Gazety Polskiej" oświadczenie opublikowała Kampania Przeciw Homofobii. Oceniła w nim, że „życie osób LGBT w Polsce jest zagrożone”. Jej zdaniem publikacja w "Gazecie Polskiej” naklejek "Strefa wolna od LGBT” to „kolejny krok nienawiści, który - jak pokazuje historia Polski - może doprowadzić do ludobójstwa”. Organizacja przygotowała także nalepki z tęczowym tłem i napisem „Strefa wolna od nienawiści”.
Naklejki z takim samym hasłem i flagą Polski wpisaną w serce z uśmiechem - przygotował też wydawca „Newsweek Polska”. Zostały dołączone do większości nowego numeru pisma, który trafił do sprzedaży dwa dni przed wydaniem "GP" z nalepkami o LGBT.
Przeciwko akcji "Gazety Polskiej” są także związkowcy ze Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego oraz Stowarzyszenie Inicjatywa Polska, które zbiera podpisy pod petycją skierowaną do szefów spółek skarbu państwa, by przestali kupować reklamy w tym tygodniku.
Według danych ZKDP w pierwszej połowie br. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Polskiej” wynosiła 22 152 egz., po spadku o 20,2 proc. w skali roku.
Wydająca tygodnik spółka Niezależne Wydawnictwo Polskie zanotowała w ub.r. wzrost wpływów sprzedażowych z 15,09 do 18 mln zł oraz wyniku netto z 539,9 tys. zł straty do 311,9 tys. zł zysku.
Dołącz do dyskusji: Prokuratura nie zajmie się nalepką „Strefa wolna od LGBT” w „Gazecie Polskiej”. „Brak znamion czynu zabronionego”