Wojciech Mann: destrukcja Trójki jest bezmyślnie nieumiejętna, to kurs na nicość
- Warunki pracy zrobiły się nieprzyjazne. Długo dojrzewała we mnie ta decyzja - powiedział dziennikarz muzyczny Wojciech Mann o swoim odejściu z Trójki. Skrytykował też postępowanie obecnej i byłych prezesów Polskiego Radia oraz niektóre projekty, m.in. muzyczny talent-show „Start NaGranie”.
Dołącz do dyskusji: Wojciech Mann: destrukcja Trójki jest bezmyślnie nieumiejętna, to kurs na nicość
W latach 80. mieli monopol i brak konkurencji. Nie musieli się dźwigać. A w czasach po 89 to równia pochyła, bo nagle okazało się, że nie tylko Niedźwiecki ma nowego singla, ale 200 innych rozgłośni radiowych też. Potem interenet, ale to już inna opowieść.
Gdyby dziś mieli zaczynać karierę Manny i Kaczkowskie to absolutnie nie zyskaliby tej rangi co w latach komuny, gdy zwyczajnie byli samozwańczą elitą bez konkurencji.
Oczywista oczywistość. Kaczkowski robił wydarzenie rangi ogólnopolskiej, bo jako jedyny zagrał jaką nową płytę Floydów czy Queen, co mu stewrdessa przywiozła z Anglii. Ale wtedy nie było absolutnie innego radia, w którym też można by posłuchać takiej płyty. No, to tak się rodził "bóg radia" i jemu podobni. Komuna mu pozwoliła na żywca występować nawet w drugim miesiącu stanu wojennego - wtedy w Jedynce radiowej (bo Trójka była jeszcze zawieszona), gdzie - oczywiście znów jako jedyny w Polsce - grał ABBĘ z wydanej tuż przed stanem wojennym w grudniu 81 płyty.
Owszem, talent mikrofonowy to rzecz nie do przecenienia, ale pamiętajmy i o innych okolicznościach narodzin sapiących dziś emerytów, których obecna dykcja jest bladym wspomieniem dawnych złotych czasów.
Oczywista oczywistość. Kaczkowski robił wydarzenie rangi ogólnopolskiej, bo jako jedyny zagrał jaką nową płytę Floydów czy Queen, co mu stewrdessa przywiozła z Anglii. Ale wtedy nie było absolutnie innego radia, w którym też można by posłuchać takiej płyty. No, to tak się rodził "bóg radia" i jemu podobni. Komuna mu pozwoliła na żywca występować nawet w drugim miesiącu stanu wojennego - wtedy w Jedynce radiowej (bo Trójka była jeszcze zawieszona), gdzie - oczywiście znów jako jedyny w Polsce - grał ABBĘ z wydanej tuż przed stanem wojennym w grudniu 81 płyty.
Owszem, talent mikrofonowy to rzecz nie do przecenienia, ale pamiętajmy i o innych okolicznościach narodzin sapiących dziś emerytów, których obecna dykcja jest bladym wspomieniem dawnych złotych czasów.