SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Zarząd LPP obniża swoje zarobki do 1 zł, dopóki sytuacja firmy nie będzie bezpieczna

Firma odzieżowa LPP (należą do niej marki Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay) poinformowała, że członkowie jej zarządu od kwietnia zgodzili się na obniżkę ich wynagrodzenia do symbolicznej złotówki. Spółka za ub.r. nie wypłaci dywidendy akcjonariuszom.

- Obniżenie wynagrodzenia będzie obowiązywać do momentu uznania przez zarząd LPP SA, że sytuacja finansowa spółki jest bezpieczna i przewidywalna - podała firma w komunikacie giełdowym.

W zarządzie LPP są cztery osoby: prezes Marek Piechocki, oraz wiceprezesi Jacek Kujawa, Przemysław Lutkiewicz i Sławomir Łoboda. Piechocki poprzez fundację Semper Simul jest głównym akcjonariuszem firmy, ma akcje stanowiące 17,35 proc. jej kapitału (przy cenie 5,2 tys. za akcję wartość giełdowa tego pakietu wynosi 1,66 mld zł).

Marek Piechocki od lat nie ujawnia swojego wizerunku, tłumacząc, że pozwala mu to prowadzić normalne życie, i nie przywiązuje wielkiej wagi do kwestii materialnych. Pod koniec ub.r. w rozmowie z „Rzeczpospolitą” stwierdził, że zdarza mu się jeździć komunikacją miejską i Uberem, a z luksusowych rzeczy kupił ostatnio iPada. - Nie otaczam się rzeczami luksusowymi, bo uważam, że to jest budowanie barier z ludźmi - ocenił.

Bez dywidendy dla akcjonariuszy

W poniedziałek zarząd LPP poinformował, że rekomenduje radzie nadzorczej i walnemu zgromadzeniu akcjonariuszy, żeby zdecydowali o niewypłacaniu przez firmę dywidendy z zysku za ub.r.

- W swej decyzji zarząd spółki kieruje się dobrem pracowników i chęcią utrzymania miejsc pracy oraz zapewnieniem płynności finansowej spółki, w aktualnej trudnej sytuacji rynkowej, wywołanej epidemią koronawirusa - uzasadniono.

Poprzednio LPP nie wypłaciło dywidendy w 2009 roku. W ub.r. firma wypłaciła akcjonariuszom 110,07 mln zł, po 60 zł na akcję.

Parę dni temu firma przesunęła z 29 kwietnia na 21 maja publikację raportu za miniony rok finansowy, wyjątkowo obejmujący nie rok kalendarzowy, tylko okres od początku stycznia ub.r. do końca stycznia br. - Przesunięcie terminu publikacji związane jest z obecną sytuacją tj. rozprzestrzeniania się koronawirusa COVID-19 i skupieniem się spółki na zarządzaniu kryzysowym - uzasadniono.

Sklepy LPP nieczynne od połowy marca

W związku z epidemią koronawirusa wszystkie sklepy stacjonarne LPP - marek Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay - są zamknięte w Polsce od 14 marca, nie działają też wielu innych krajach w Europie.

Na koniec września ub.r. do grupy LPP należało 1 746 sklepów (32 więcej niż rok wcześniej) działających w 39 państwach. Największą siecią jest Reserved z 453 punktami sprzedaży, natomiast zdecydowanie najszybciej rozwija się Sinsay - przez rok liczba sklepów wzrosła o 46 do 302.

W komunikacie z 15 marca firma LPP oceniła, że w związku z epidemią koronawirusa jest niewielkie ryzyko dotyczące jej łańcucha dostaw, a bardzo wysokie dotyczące sprzedaży, z powodu zamknięcia sklepów w wielu krajach i zmniejszenia mobilności klientów.

- Chińskie porty i kolej oraz fabryki w pozostałych krajach azjatyckich funkcjonują w standardowym trybie, magazyny w Polsce, Rosji i Rumunii przyjmują towary i realizują wysyłki, całość kolekcji Wiosna-Lato 2020 spółka posiada już w swoim magazynach lub w drodze do magazynów - stwierdzono w komunikacie giełdowym LPP.

Zupełnie inaczej firma oceniła wpływ koronawirusa na jej sprzedaż. - W związku z decyzjami rządów Polski, Czech, Słowacji, Bułgarii, Kazachstanu, Litwy, Słowenii, Bośni i Hercegowiny o zamknięciu galerii handlowych, zarząd LPP był zmuszony zamknąć sklepy wszystkich marek w tych krajach. Realizowana jest jedynie sprzedaż sklepów internetowych - wyliczyła spółka. - Jednocześnie w niektórych krajach obecności Emitenta wprowadzono ograniczenia w funkcjonowaniu galerii handlowych np. w Rumunii ograniczono godziny pracy centrów handlowych - dodała.

W trzecim kwartale ub.r. przychody sprzedażowe grupy LPP wyniosły 2,35 mld zł, co wobec 2,04 mld zł rok wcześniej oznacza wzrost o 14,9 proc. W Polsce, stanowiącej nadal zdecydowanie największy rynek działalności firmy, nastąpił wzrost o 3,8 proc. do 1,08 mld zł.

Piechocki: mamy pieniądze na 4-6 miesięcy płacenia pensji

W rozmowie z „Parkietem” w zeszły weekend Marek Piechocki podkreślił, że sytuacja w branży sklepów handlowej jest dramatyczna. - Mamy całą masę małych i średnich firm w handlu detalicznym, w szczególności poza częścią spożywczą, które są całkowicie pozbawione wpływów, a mają koszty - na przykład w postaci pracowników. Jak tu utrzymać miejsca pracy? Dlatego nawołuję do tego, żeby w ratunek tych firm zaangażowało się kilka stron - my jako najemcy, galerie handlowe jako wynajmujący, ale także banki i rząd - stwierdził.

- Jeżeli to się nie wydarzy, ta branża w dużej mierze upadnie. LPP pewnie przeżyje jako jedna z większych firm, ale cała masa fajnych polskich marek odzieżowych, obuwniczych czy jubilerskich - już niekoniecznie - ocenił szef LPP.

Zauważył, że właściciele sklepów mają trzy główne kategorie wydatków: wynagrodzenia pracowników, najem powierzchni w centrach handlowych i media (głównie prąd). W pierwszym przypadku Piechocki oczekuje wyższego wsparcia niż zaproponowane w tzw. tarczy antkryzysowej uchwalonej przez Sejm 40 proc. wysokości pensji do średniej krajowej, o ile pracodawca obniży ją o 20 proc. (Senat przyjął poprawkę podwyższającą poziom wsparcia państwowego do 75 proc.).

- Przez okres zamknięcia tych galerii rząd mógłby nas wesprzeć pokrywając na przykład 80 proc. kosztów pracowników. Podejrzewam, że mniejsi gracze mają pieniądze na 1-2 miesiące płacenia ludziom, LPP na 4-6 miesięcy. Co potem? A rynek szybko się nie podniesie. Podobnie chcemy, aby solidarnie banki zawiesiły spłaty rat kapitałowych kredytów, a właściciele galerii handlowych nie pobierali od nas czynszów, kiedy nie mamy żadnych wpływów. Wtedy jest szansa na uratowanie setek tysięcy miejsc pracy - ocenił prezes LPP

Dodał, że w pierwszym tygodniu po zamknięciu sklepów stacjonarnych sprzedaż w sklepach internetowych firmy zmalała o 20 proc. - Teraz wróciła do normy, ale nie ma tutaj żadnych rekordowych wyników. Po prostu ludzie czują, że zbliża się kryzys - wyjaśnił. - Życie po koronawirusie nie będzie takie juk wcześniej, spowolnienie gospodarcze zawsze powoduje to, że ludzie tracą pracę czy zaczynają zarabiać mniej. Stąd te mniejsze zakupy i pewnie tak pozostanie przez dłuższy czas - dodał.

Piechocki prognozuje, że sklepy stacjonarne będą mogły zostać ponownie otwarte najwcześniej 5 maja. Żeby chronić się przed skutkami kryzysu, firma mocno ograniczyła wydatki inwestycyjne (jesienią otworzy tylko jedną czwartą planowanych sklepów), a zamówienia dotyczące kolekcji jesiennej zmniejszyła o 30 proc.

- Prognozujemy, że o tyle spadnie nam sprzedaż w tym sezonie. Ale dzięki temu mamy mniejszy wypływ gotówki - stwierdził szef LPP. - Oszczędności są potężne, na inwestycje zamiast miliarda wydamy może połowę - dodał.

Dołącz do dyskusji: Zarząd LPP obniża swoje zarobki do 1 zł, dopóki sytuacja firmy nie będzie bezpieczna

23 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
sędzia dreed
ALE SZAŁ 1 ZŁ
0 0
odpowiedź
User
kuc
Szkoda, że te darmozjady z rządu, TVP i Polskiego Radia tak nie zrobiły
0 0
odpowiedź
User
czytamy uważnie
ALE SZAŁ 1 ZŁ
Do 1 zł nie o 1 zł
0 0
odpowiedź