TVP: prokuratura zajmie się "mailową" prowokacją
TVP zapowiada, że sprawa oszusta, który podszył się pod szefa Kancelarii Prezydenta i tak załatwił pracę w telewizji, trafi do prokuratury. Spółka przeprowadzi też wewnętrzną kontrolę.
- Prawnicy TVP przygotowują wystąpienie do prokuratury w sprawie oszustwa będącego tematem artykułu “Rzeczpospolitej” - informuje portal Wirtualnemedia.pl Joanna Stempień-Rogalińska, p.o rzecznika prasowego TVP.
Sama telewizja również zajmie się wyjaśnianiem sprawy. - Bożena Laskowska, p.o. dyrektora biura zarządu i spraw korporacyjnych, zwróciła się o niezwłoczne wyjaśnienia do panów Mariana Kubalicy i Andrzeja Jeziorka dotyczące tej sytuacji - mówi nam Stempień-Rogalińska. - Zarząd TVP zdecydował też o przeprowadzeniu przez biuro audytu i kontroli wewnętrznej kontroli dotyczącej zachowania procedur przy podejmowaniu decyzji o realizacji projektu programowego bohatera materiału - dodaje.
Czwartkowa “Rzeczpospolita” ujawniła, że 25-letni Paweł Miter otrzymał program w telewizji, 3-miesięczny kontrakt na 39 tys. zł. i wielką przychylność szefów TVP, po tym jak rekomendował siebie do pracy podszywając się pod szefa Kancelarii Prezydenta Jacka Michałowskiego.
Miter skorzystał z internetowej strony, za pomocą której można wysyłać e-maile, wpisując jako nadawcę kogo się chce. Założył sobie e-maila "jacek.michałowski@prezydent.pl" i przedstawiając się jako szef Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego napisał do ówczesnego, nieżyjącego już prezesa telewizji Włodzimierza Ławniczaka.
Ten zaś, przed pójściem do szpitala, niczego nie sprawdzając, czym prędzej zarekomendował Mitera swoim współpracownikom. W efekcie z podrobionego konta oszust załatwił sobie w jeden dzień intratny kontrakt na autorski program o wartości 39 tys. zł, a na dodatek uchodził w TVP za dobrego znajomego prezydenta. Sprawę Mitery na życzenie Ławniczaka pilotował Marian Kubalica, ówczesny szef biura zarządu i spraw korporacyjnych, a umowę podpisał z nim Andrzej Jeziorek, dyrektor Agencji Produkcji Telewizyjnej. Sam fakt zatrudnienia na polityczne zlecenie przyjęto w TVP jako oczywistość, a Mitera otrzymał vip-owską przepustkę, użyczano mu również służbowego samochodu.
Oszustwo ostatecznie się wydało się wydało. Telewizja nie wypłaciła Miterowi żadnych pieniędzy. Przy okazji wyszło na jaw, że miał on już wcześniej konflikt z prawem. Teraz - za podrobienie adresu e-mail - grozi mu do pięciu lat więzienia (więcej na ten temat).
- Zdaniem p.o. prezesa Juliusza Brauna sytuacja opisana przez “Rzeczpospolitą” dobitnie wskazuje na potrzebę zmiany w sposobie działania telewizji publicznej. Wskazuje przede wszystkim na to, że żadne telefony, monity, interwencje ze strony polityków, nie mogą być podstawą jakichkolwiek decyzji programowych, personalnych czy innych, podejmowanych w telewizji publicznej - mówi Joanna Stempień-Rogalińska.
Dołącz do dyskusji: TVP: prokuratura zajmie się "mailową" prowokacją