Tomasz Sekielski: zawzięty reporter na fali wznoszącej
Jest reporterem ze starej szkoły, sprawdzającym fakty i pracującym nad tematem wytrwale, choćby to trwało latami. Mimo że to telewizja zrobiła z niego gwiazdę, a pracując dla niej zbierał najcenniejsze nagrody - to w internecie Tomasz Sekielski po latach złapał drugi reporterski oddech. I na tym oddechu zrobił może najlepsze, a na pewno najgłośniejsze materiały. Teraz przed nim kolejne wyzwanie - zostanie redaktorem naczelnym "Newsweeka".
Od początku lipca Tomasz Sekielski będzie redaktorem naczelnym "Newsweek Polska" - podał w środę rano Ringier Axel Springer Polska. Zastąpi Tomasza Lisa, który w zeszłym tygodniu trybie natychmiastowym pożegnał się z tygodnikiem.
W komunikacie RASP wyliczono, że Sekielski będzie odpowiadać za politykę redakcyjną tygodnika, serwisu, wydań tematycznych pod marką Newsweek, a także za rozwój nowych formatów audio i wideo marki Newsweek. Sekielski pozostanie także jednym z prowadzących program „Onet Rano”, z którym jest związany od 2018 roku.
- Newsweek jest światową marką i bez wątpienia jest jednym z najważniejszych mediów opiniotwórczych w Polsce. Będę miał przyjemność współpracować z najlepszymi dziennikarzami w kraju - dołączam do zespołu, który jest niezwykle profesjonalny. Jestem przekonany, że będziemy się rozwijać i umacniać swoją pozycję wśród wolnych i niezależnych mediów w Polsce – mówi Tomasz Sekielski.
Przypominamy nasz tekst o karierze Tomasza Sekielskiego, zamieszczony w lutym br.
W sobotę, 11 maja 2019 roku Tomasz Sekielski jadł obiad z żoną w restauracji, pochylał się właśnie nad talerzem, gdy zaczął dzwonić telefon. - Przychodził esemes za esemesem. Wyłączyłem komórkę. Sprawdziłem ją dopiero następnego dnia – opowiadał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Wyłączenie telefonu było roztropnym ruchem: esemesy, telefony, wiadomości, rozgrzewające tego dnia telefon były efektem najgłośniejszej internetowej premiery 2019 roku, a jeżeli przykładać taką miarę, jak Tomasz Raczek, to prawdopodobnie była to najważniejsza premiera dokumentu od wielu dekad.
Kiedy już niemal cała Polska dowiedziała się, że na YouTubie można oglądać „Tylko nie mów nikomu”, dla braci Sekielskich (bo przecież na wszystkie sukcesy Tomasz pracuje z Markiem) zaczęły się naprawdę gorące dni. I zmieniło się wszystko.
Wiosna 2019, czyli gorące dni
Tuż po premierze dokumentu, w poniedziałek, 13 maja liderzy „Wiosny” zapowiedzieli, że będą chcieli wyświetlić film Sekielskich na prywatnej posesji abpa Leszka Sławoja Głódzia, po tym, jak powiedział w kontekście głośnego filmu, że „nie ogląda byle czego”. Ostatecznie nie wyświetlili i nie wiadomo, czy biskup mógł zapoznać się z dokumentem.
Tego samego dnia wrocławska kuria wydała oświadczenie, wyrażając ból i przepraszając za czyny ks. Pawła Kani, jednego z bohaterów dokumentu. Dzień wcześniej, w niedzielę, startujący do Europarlamentu Robert Biedroń będąc w Opolu zapowiada, że chce powołania komisji śledczej do zbadania tego, co pokazano w filmie. Dwa dni później „Tylko nie mów nikomu” zagra też na krótko główną rolę w kampanii Bartosza Arłukowicza.
Ojciec Tadeusz Rydzyk w tydzień po premierze powie po raz pierwszy, że materiał przygotowany przez Tomka i Marka to nagonka na Kościół, ale niewielu mu w to uwierzy. O Sekielskich, pochodzących z niedalekiej Bydgoszczy, toruńska rozgłośnia będzie przez trzy kolejne lata mówiła sporo i zawsze źle.
17 maja działaczki Dolnośląskiego Kongresu Kobiet złożyły wniosek o odebranie tytułu Honorowego Obywatela Wrocławia kard. Henrykowi Gulbinowiczowi, który podpisał poręczenie za Pawła Kanię. Ostatecznie jednak okazało się, że kard. Gulbinowicz ma swoje, nie mniejsze wcale kłopoty. W maju 2019 apel o odebranie obywatelstwa na fali filmu Sekielskich podpisze ponad 1000 osób w jeden dzień.
Jesień 2019, czyli „Sekiel” wraca do Bydgoszczy
Nagród, wyróżnień, spotkań, paneli, w których biorą udział do końca 2019 roku – trudno się doliczyć. Jest też poważna sugestia, że dokument może dostać Oscara, ale nic z tego ostatecznie nie wychodzi.
13 października 2019 roku Tomasz Sekielski – przez znajomych zwany „Sekielem” - wraz z bratem przyjeżdżają do rodzinnej Bydgoszczy, do butikowego hotelu Bohema. Tam – w secesyjnej scenerii - inaugurują kolejny sezon spotkań pod wspólną nazwą „Artyści w Bohemie”. I to jest symboliczny powrót do domu, Tomasz podkreśla to w trakcie spotkania z publicznością kilkukrotnie, a prowadzący Tomasz Raczek – podchwytuje i potwierdza.
Po części oficjalnej wychodzimy w kilka osób na papierosa; przy stole zostają goście, Tomasz – jeszcze nieodchudzony, kraciasta koszula na olbrzymim ciele, rękawy podwinięte mimo chłodu - zaciąga się, mruży oczy i pyta na jednym oddechu, jak wypadł i co myślimy o filmie. (Gdy zacznie się odchudzać, kibicować będzie mu cała Polska, a jego zdjęcia - coraz szczuplejszego - zamieszczane w mediach społecznościowych będą równie popularne, jak gwiazd Instagrama).
Znajomi później mi powiedzą, że zadający pytanie o odbiór filmu Sekielski to cały on: wrażliwy, czujny na drugiego człowieka, ambitny, słuchający i nigdy nieosiadający na laurach. Przez tę chwilę, gdy w zmrożonym powietrzu na hotelowym patio zawisło pytanie, a reporter bacznie przypatrywał się pytanemu - jak w soczewce widać, w jaki sposób pracuje z ludźmi, przygotowując filmy.
Korzenie, czyli „chłopak z Bartodziejów”
Ci, którzy go znają z czasów bydgoskich, wspominają, że on – reporter, którego boi się ojciec Rydzyk – zaczynał swoją karierę właśnie w katolickim radiu. Wychowywał się na bydgoskich Bartodziejach – dzielnicy, która chłopakom wyrabia charakter. Jeszcze w latach 90-tych na tym blokowisku co druga klatka schodowa była obstawiona tzw. „blokersami”, a piwnice regularnie były okradane nie tylko z rowerów, ale i z kompotów. Matka braci Sekielskich - z wykształcenia chemik, pracowała w jednym z bydgoskich zakładów. Ojciec - kierownik hotelu robotniczego w Kombinacie Budowlanym Wschód.
Na bydgoskich Bartodziejach dorastał i szlifował zawziętość charakteru Tomasz Sekielski, rocznik 1974, razem z bratem - Markiem. Do dzisiaj lubi przy różnych okazjach powtarzać, że jest „chłopakiem z Bartodziejów”. - Mieszkaliśmy w bloku, na parterze, co miało mnóstwo plusów, ale też minusy. Wszystko było słychać. Mieliśmy swój ogródek przydomowy, dwa metry na dwa, kiedy kumple po lekcjach biegli już na dwór, my z bratem musieliśmy przymusowo pielić ogórki, albo pomidory. Poza tym spędzaliśmy mnóstwo czasu na dwóch trawnikach. Na jednym nikt nas nie gonił, kiedy graliśmy w piłę, natomiast drugi pozostawał pod ścisłym nadzorem sąsiadki. Donosiła na nas do spółdzielni, a nawet robiła zdjęcia z okna – wspominał reporter w 2015 roku w rozmowie z bydgoską mutacją „Gazety Wyborczej”
W Bydgoszczy kończy szkołę budowlaną im. Jurija Gagarina, ale – jak mówi – nigdy nie chciał być budowlańcem. Choć rysować zawsze lubi, a szkoła podkręca w nim tę umiejętność. W niej też nauczy się grać na saksofonie – umiejętność tyleż egzotyczna, co nieprzydatna w późniejszej karierze. Ale także będzie występował w szkolnym kabarecie. No i osobiście, za zgodą dyrekcji, reaktywuje szkolny radiowęzeł, w którym będzie nadawał pierwsze swoje audycje.
- Pokochałem radio. Padła komuna, rodziła się nowa Polska. Jak grzyby po deszczu wyrastały rozgłośnie, również w Bydgoszczy. Z budynków zgromadzenia Duchaczy przy ul. Kujawskiej nadawało katolickie Radio VOX. Szukali ludzi. Zgłosiłem się, dostałem tę robotę. To była końcówka 1994 roku – powie w którymś z wywiadów.
Radio było świeckie, chociaż w nazwie miało Zgromadzenie Ducha Świętego. Tam na korytarzach radiowych Sekielski nie spotka wprawdzie ani jednego zakonnika, ale za to nawiąże znajomość z Michałem Kamińskim, który wówczas pracował dla Radia Plus w Gdańsku i odbywał staż w bydgoskiej rozgłośni.
Warszawa, czyli Reszczyński wzywa
Po kilku miesiącach bydgoskiej przygody z Voxem, Sekielski przenosi się do Warszawy i łapie pierwszą prawdziwą pracę: w Radiu WaWa. Ściąga go do stolicy Wojciech Reszczyński, który usłyszał o Tomaszu od zachwyconego nim Marka Markiewicza. Markiewiczowi zaś Sekielski przygotował wieczór autorski w nieistniejącej już bydgoskiej kawiarni artystycznej „Węgliszek”. Reszczyński kontaktuje się z rzutkim, 21-letnim młodzieńcem, składa mu ofertę i w konsekwencji w 1995 roku Tomasz Sekielski trafia do Radia WaWa.
Będąc początkującym radiowcem poznaje Andrzeja Morozowskiego, wówczas reportera Radia Zet. Więc gdy Maciej Sojka kompletuje zespół TVN, Morozowski dzwoni do Sekielskiego i pyta, czy może szefowi dać numer młodego dziennikarza. Może. Więc dzwoni i Sojka, składa ofertę, a w konsekwencji Tomasz zdradza radio i dołącza do newsroomu nowo powstającej stacji. - Specjalnie mnie to nie grzało. W radiu było mi dobrze. Ale pokusa wyzwania zwyciężyła – powie dla GW” . Do TVN przychodzi w czerwcu 1997 roku, stacja ruszy dopiero w październiku.
Zaczyna tam jako reporter „Faktów”, ale zanim jeszcze zacznie – podczas próbnych emisji – ówczesny prezes Mariusz Walter mówi mu, że nie widzi go jako reportera politycznego, raczej na takiego, który będzie relacjonował wypadki. - Zawziąłem się. Kilka miesięcy później spotkaliśmy się z panem Walterem na korytarzu i przyznał: „Nie miałem racji". Poczułem satysfakcję – mówił w jednym z wywiadów w 2015 roku.
TVN24, czyli Sekielski dzwoni do Morozowskiego
W 2001 roku startuje TVN24, a w nim już wkrótce pełnym blaskiem zabłyśnie duet: Tomasz Sekielski – Andrzej Morozowski. To „Sekiel” zadzwoni tym razem do Morozowskiego i poprosi go, żeby dołączył do nowej stacji. Najpierw razem robią „Kuluary”, następnie Prześwietlenie” i wreszcie – od 2005 roku – „Teraz My”. – Pamiętam jak pierwszy raz weszliśmy do tego ogromnego studia z publicznością i bardzo liczną ekipą techniczną. Mówię do Andrzeja: "To chyba jakaś pomyłka, uciekajmy stąd". Program był emitowany przez pięć lat, spadł z anteny w lipcu 2010 – wspominał w rozmowie z bydgoską „GW”.
W 2006 roku duet telewizyjnych reporterów Skielski (który miał relacjonować wypadki) – Morozowski (który wolał radio) ujawni tzw. „taśmy Beger”, czyli zakulisowe rozmowy między rządzącym Prawem i Sprawiedliwością, a posłanką Renatą Beger, i to będzie chyba najgłośniejsze ich wspólne reporterskie dzieło. „Taśmy Beger” doprowadzą do kryzysu rządowego, a rok później PiS odda władzę Platformie Obywatelskiej na długie dwie kadencje.
TVP i wydawnictwo, czyli względny spokój
W 2012 roku odchodzi z TVN. Dlaczego? Bo gnały go do przodu nowe wyzwania. - Odszedłem, kiedy było mi dobrze. Miałem swój gabinet, autorski program "Czarno na białym". Chciałem jednak spróbować żyć na własnym rozrachunku – mówił.
Kilka miesięcy odpoczywa (okres „ochronny”; nie można w tym czasie podjąć pracy u konkurencji), a następnie zakłada własną firmę producencką i zaczyna współpracować z Telewizją Polską. Wyprowadza się w tym czasie też z rodziną na Podlasie, kupuje tam starym, drewniany dom i w 2015 roku zakłada wydawnictwo Od deski do deski. Większościowym jego udziałowcem jest Kombinat Medialny, czyli firma, odpowiadająca wówczas m.in. za produkcję programu „Po prostu” dla TVP1, w której to Tomasz Sekielski posiada większość udziałów. Sam pełni w wydawnictwie funkcję dyrektora oficyny i wybiera książki, które pójdą do druku. Na pierwszy ogień – powieść Łukasza Orbitowskiego o mordercy z Bydgoszczy.
- Uwielbiam literaturę faktu, szczególnie tę w wydaniu amerykańskim. Zawsze narzekałem, że brakuje mi podobnych książek pisanych przez polskich autorów. I choć w tej kwestii widać poprawę uznałem, że czas trochę zamieszać na rynku wydawniczym – mówił portalowi Wirtualnemedia.pl tuż przed pierwszą publikacją nowego wydawnictwa. - Bezpośrednim impulsem była ponowna lektura książki Trumana Capote „Z zimną krwią”. Nie jest to klasyczna literatura faktu, ale oparta na faktach powieść. Gdy czytałem ją po raz kolejny pomyślałem, że to znakomity pomysł na stworzenie serii wydawniczej. Tak powstało Od deski do deski. Wierzę, że znajdzie się odbiorca tego typu literatury. Warunek jest jeden - muszą to być książki na najwyższym poziomie.
I tak właściwie na tym historia reportera Tomasza Sekielskiego mogłaby się skończyć: własne wydawnictwo, dom w cichym miejscu i współpraca z publiczną telewizją. Czas na dziennikarską emeryturę.
Ale przyszedł rok 2016, w TVP zmieniła się władza, Sekielski spadł z ramówki – i w ten sposób rozpoczął się obecny, intensywny etap w jego i tak niespokojnym zawodowym życiu.
Internet, bo „trochę życie mnie zmusiło”
Między 2012 a 2015 rokiem Sekielski prowadzi jeszcze „Poranek Radia Tok FM”, ale w połowie 2015 roku rezygnuje, tłumacząc się nadmiarem obowiązków związanych z produkcją telewizyjną dla TVP. Gdy jesienią 2016 roku telewizja mu dziękuje – reporter nagle ma zbyt wiele wolnego czasu jak na to, do czego przywykł przez lata pracy w „reporterce”.
Nawiązuje współpracę z Nowa TV. Od listopada 2016 roku do końca października 2017 będzie tam prowadził program „Teraz ja!”. Dla Fokus TV przygotowuje dokumentalny serial „Tomasz Sekielski. Teoria spisku”, poświęcony głośnym tajemniczym wydarzeniom z najnowszej historii Polski. Ale to ciągle nie jest to.
W styczniu 2018 roku uruchamia więc własny kanał na YouTube. - Komentarze będą pojawiały się na kanale w zależności od tego, co będzie się działo i mnie interesowało. Nie chcę się pojawiać tylko po to, żeby się pojawiać. Tak więc będą pojawiały się nieregularnie, ale dość często – nie wykluczam, że parę razy w tygodniu. Natomiast reportaże i wywiady pojawiać się mają, w założeniach, raz - dwa razy w miesiącu - zapowiada w rozmowie z nami. Dodaje też, że do uruchomienia kanału „trochę zmusza go życie” – bo aktualnie nie jest związany z żadną telewizją.
W 2018 roku dołącza do ekipy Onetu, z którym związany jest do dzisiaj. Ale najważniejszym jego celem wówczas jest zbiórka internetowa na film o pedofilli w polskim Kościele. Im bliżej końca 2018 roku, z tym większym natężeniem portale – nie tylko branżowe – podają kwoty, jakie udało się zebrać. 200 tysięcy, 30, milion.
W grudniu prace na planie „Tylko nie mów nikomu” idą pełną parą; wszystko układa się tak pomyślnie dla reportera, że doprowadza do szału jego przeciwników. - Kto nasyła na nas policję, gdy spotykamy się z kolejną ofiarą księdza pedofila? Kto boi się mojego filmu i prawdy o pedofilii wśród polskich księży? – pisze Tomasz na Twitterze pod koniec 2018 roku.
Wreszcie przychodzi sobota, 11 maja 2019 roku, a Tomasz Sekielski idzie z żoną do restauracji na obiad, żeby nie myśleć o premierze wyczekiwanego dokumentu. Nad talerzem zaczyna się dzwonienie, wyłącza więc telefon. Na drugi dzień sprawdzi, kto dzwonił, co mówił. Ten „drugi dzień” będzie się zamykał ponad pięcioma milionami odtworzeni jego – ściślej ich, bo to wspólne dzieło z Markiem – dokumentu. Od tej chwili rekord będzie bił rekord: najwięcej odtworzeń, najczęściej komentowany dokument, najwięcej nagród. Dwugodzinny film do dzisiaj ma ponad 24,6 mln odtworzeń.
„Wstrząsający, polski „Spotlight” – powie nam Tomasz Raczek tuż po premierze dokumentu (film ma wówczas 14 mln odtworzeń). - Ja przez cały czas oglądania, miałem wrażenie, że jest to film doniosły. W dodatku wyjątkowy, bo zrobiony za pieniądze ludzi, którzy chcieli zobaczyć prawdę - poza wszystkimi strukturami, poza studiami filmowymi i poza telewizjami.
Wszyscy czekają na SKOKi
Zapytany, czy YouTube to dobre miejsce na publikację tego filmu, Raczek odpowiada: - Najlepsze miejsce, jakie można sobie wyobrazić. Tam film można oglądać 24 godziny na dobę, nieustannie, wiele razy i za darmo. Nie ma lepszej formy prezentowania takiej ważnej treści. Sekielski pokazuje, jeśli chcesz coś naprawdę zrobić - to jest taka droga. Jeśli nie masz pieniędzy to też istnieje możliwość, żeby te pieniądze zebrać. Od tej chwili nie ma wymówek – pointuje krytyk, mówiąc też o „nowej erze w polskim dokumencie”.
W 2020 roku Sekielscy opublikowali drugi dokument o pedofilii - „Zabawę w chowanego”, opisujący dokładniej jeden z wątków z „Tylko nie mów nikomu”. Film ma obecnie 8,1 mln wyświetleń na YouTubie. Kilka dni temu bracia zapowiedzieli trzeci swój dokument – o Skokach. Dziś ich kanał youtube’owy ma 373 tys. subskrybentów, a kanał Sekielski Brothers Studio - 41 tys. (zamieszczono tam prawie 300 materiałów, które zanotowały 5 mln odtworzeń). Na Patronite Sekielski Brothers Studio jest wspierane przez 1,7 tys. użytkowników. Patroni przekazali dotychczas 2,9 mln zł, a suma comiesięcznych wpłat wynosi obecnie 42 tys. zł.
Tak więc od maja 2019 roku Tomasz Sekielski konsekwentnie udowadnia, że nie potrzebuje żadnej telewizji, żeby robić rzetelne, solidne dokumenty. Potrzebuje tylko widza, jego uwagi, zaufania i pieniędzy. I ma to wszystko.
* Zdjęcia użyte w tekście pochodzą z facebookowego profilu Hotelu Bohema, Bydgoszcz
Sylwetki Wirtualnemedia.pl
Czytaj także: Krzysztof Ziemiec: Wallenrod w złotej klatce
Czytaj także: Kim jest Łukasz Ciechański, który przyszedł do Trójki "żuć gumę i orać konkurencję"?
Czytaj także: Kuba Wojewódzki: król prowokacji i silvers-nastolatek, nie widać jego następcy
Czytaj także: Marcin Gaworski: napędza mnie bycie pionierem
Czytaj także: Krzysztof Stanowski gwiazdą mediów społecznościowych
Czytaj także: Robert Mazurek: Skazany na masakrowanie
Czytaj także: Zachwyca Kurskiego, oburza opozycję. Kim jest Miłosz Kłeczek z TVP Info
Czytaj także: Bartosz Węglarczyk: dziennikarz-celebryta czy zakładnik wydawcy
Czytaj także: Prezydent Mariusz Max Kolonko: drugie życie reportera
Czytaj także: Tomasz Sekielski: zawzięty reporter na fali wznoszącej
Czytaj także: Nadredaktor Wójcik za burtą? „Jestem pracownikiem nie tylko Agory”
Dołącz do dyskusji: Tomasz Sekielski: zawzięty reporter na fali wznoszącej