SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Pracownicy TikToka śledzili dziennikarzy. „Nie mamy nad nim kontroli”

Kilkoro pracowników platformy TikTok w celu ustalenia wycieku informacji do mediów pozyskiwało dane amerykańskich dziennikarzy. Eksperci zwracają uwagę, że nie mamy kontroli nad medium, którego właścicielem jest chińska firma. - Największą kontrolę może mieć de facto chińska partia komunistyczna. Pytanie, czy nas jako użytkowników ta kontrola zadowala - zastanawia się Sylwia Czubkowska.

Według ustaleń Reutersa i „The Wall Street Journal” zeszłego lata w Bytedance, firmie odpowiedzialnej za platformę TikTok, powołano zespół mający ustalić, jak niektóre informacje przedostają się z koncernu na zewnątrz, przede wszystkim do mediów.

Czwórka pracowników, dwie osoby z USA i dwie z Chin, pozyskały numery IP i inne dane osobowe, które na TikToku zostawiła Cristina Criddle z redakcji amerykańskiej edycji „Forbesa”. Celem było ustalenie, kiedy mogła przebywać w pobliżu osób zatrudnionych w Bytedance. W podobny sposób analizowano dane z platformy dziennikarzy BuzzFeeda i grupy innych osób. Po upublicznieniu sprawy czwórka pracowników została zwolniona.

Jak niedawno pisaliśmy, TikTok niedługo będzie mógł przesyłać dane europejskich użytkowników do swoich pracowników na całym świecie – między innymi w Chinach. Założyciel serwisu Niebezpiecznik.pl Piotr Konieczny radził wtedy, aby zawsze zakładać, że „do naszych danych w danej usłudze dostęp w przyszłości uzyska nie tylko rząd Chin, ale dowolna osoba”. - Przecież te dane mogą zostać wykradzione i ujawnione na skutek ataku lub upublicznione w wyniku wycieku. Traktujmy wszystko to, co wprowadzamy w systemy informatyczne jako publicznie dostępne. Na zawsze i dla każdego. I to dotyczy nie tylko TikToka, ale absolutnie każdej aplikacji lub serwisu internetowego – dodawał ekspert.

Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa, w niedawnej rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” stwierdził jednak: „Nie sądzę, żeby komuś chodziło po głowie blokowanie w Polsce TikToka”. Czy zatem TikToka trzeba się obawiać?

Potrzeba parasola prawnego

Bloger, przedsiębiorca i obserwator rynku nowych technologii Artur Kurasiński przyznaje, że nie ma informacji na temat możliwości czy prób pozyskiwania danych na temat polskich dziennikarzy przez pracowników TikToka. - Ale to zawsze jest realne niebezpieczeństwo korzystania z tego typu platform. I odnosi się to również do amerykańskich firm – dodaje.

- Kwestia nadużywania władzy i łamania przepisów przez pracowników TikToka przypomina o potrzebie stworzenia parasola prawnego nad tego typu podmiotami - sama wiara w to, że platformy same się uregulują jest obecnie skompromitowana, wystarczy przypomnieć liczne przypadki wycieku danych Facebooka – podkreśla Kurasiński.

Ekspert zwraca uwagę na kraj pochodzenia medium. - TikTok jest spółką chińską, a każda firma w Chinach (szczególnie tak duża) jest kontrolowana przez chińskich komunistów. Jeśli mamy dowody na to, że amerykańskie platformy społecznościowe były wykorzystywane przez rosyjskie służby do ingerowania w procesy wyborcze w USA i na świecie, to tak samo należy założyć, że chińscy komuniści będą chcieli manipulować zachodnią opinią publiczną – mówi Kurasiński.

Fikcyjna kontrola

- Podstawowym problemem z TikTokiem jest to, że nie mamy nad nim kontroli – przyznaje Sylwia Czubkowska,  redaktorka prowadząca Spider's Web+, która niedawno wydała książkę o chińskich wpływach w Europie. - Jest za co krytykować Facebooka, Google'a i YouTube'a czy Twittera, ale, jakby nie było, nad tymi amerykańskimi platformami społecznościowymi jest coraz większa kontrola. Także dlatego, że jest coraz większa świadomość regulatorów, legislatorów i watchdogów, że to, co dzieje się na tych platformach, zaczęło przekraczać granice robienia biznesu. Mogą one naginać prawo. To, ile zbierają danych, jakie to dane i jak je przetwarzają, działa na niekorzyść użytkowników – podkreśla Czubkowska.

Podobnej sytuacji nie ma jednak z TikTokiem. - Kontrola nad nim jest fikcyjna. Należy do chińskiej firmy Bytedance i największą kontrolę może mieć de facto chińska partia komunistyczna – mówi ekspertka. - Pytanie, czy nas jako użytkowników ta kontrola zadowala. Informacje dotyczące tego, że TikTok używał swoich możliwości technicznych, żeby namierzać dziennikarzy, powinny być mrożące, delikatnie mówiąc. Bo dzisiaj amerykańscy dziennikarze, jutro europejscy naukowcy, którzy badają TikToka, a pojutrze politycy, którzy korzystają z tego medium społecznościowego – ostrzega Czubkowska.

Dziennikarka zwraca uwagę, że firma Bytedance ma dwa serwisy: działający w Chinach Douyin oraz TikToka na resztę świata. - To pokazuje, że oni mają poczucie, iż reszta świata prędzej czy później zaczęłaby się zastanawiać, co z tym chińskim wielkim bratem. Ciekawe jest też to, że TikTok ma od półtora roku prezesa globalnego, który jest twarzą serwisu i ma przekonywać, że to samodzielny twór, a z Bytedance łączą go czysto biznesowe kwestie właścicielskie, że jest zarządzany zewnętrznie, nie jest podległy chińskim zasadom – dodaje Czubkowska. Shou Zi Chew, bo o nim mowa, jest Singapurczykiem. - Pod jego przywództwem uruchamiany jest projekt Texas – to w pewnym sensie rozdzielenie i dodatkowe zabezpieczenie danych amerykańskich użytkowników. Co jest pokłosiem tego, o czym mówił dwa lata temu Donald Trump, grożąc, że TikToka będzie trzeba podzielić i odkupi go amerykańska firma – przypomina.

Czubkowska zwraca uwagę, że w tym, co przekazuje dyrektor TikToka, jest dużo obietnic. - Do końca nie wiadomo jednak, czy sam Shou Zi Chew jest faktycznie tak autonomiczny. Firma jest twierdzą. Wszystkie platformy cyfrowe niechętnie dzielą się wiedzą o tym, co u nich się dzieje, ale z TikToka nie ma naprawdę przecieków, jak jest w przypadku Facebooka czy Google'a - zaznacza.

- Największym problemem z TikTokiem jest brak kontroli nad nim – powtarza dziennikarka. - Ktoś pytał u nas Fundację Panoptykon, czy zajmują się TikTokiem. Odpowiedzieli, że nie. To też dużo mówi o sytuacji, skoro nie zajmują się TikTokiem watchdogi – podkreśla Czubkowska.

- Przegapili tę sytuację, jest też poczucie, że to pisanie na Berdyczów, bo to Chiny. Jeżeli ktoś mógłby do realnego wejścia i skontrolowania TikToka, to nie dziennikarze i watchdogi. To musiałyby być państwa. Kontrolerzy i legislatorzy. Ale oni też się poddają, bo to Chiny – uważa Czubkowska.

- Zasadniczo trzeba pamiętać o tym, że każda komercyjna platforma internetowa *ma* dostęp do danych „swoich” użytkowników i że z pewnością z niego korzysta - mówi Katarzyna Szymielewicz, współzałożycielka i prezeska Fundacji Panoptykon oraz jej dyrektorka ds. strategii i rzecznictwa. - A w jakich celach i w czyim interesie to robi (czy tylko swoim, ekonomicznym, czy również w interesie państwa, w jakim jest zarejestrowana) - to inna rozmowa. Informacje ujawnione onegdaj przez Snowdena rzuciły światło na praktyki udostępniania danych przez platformy internetowe służbom, a Panoptykon badał (próbował badać, zadając trudne pytania polskim instytucjom) jak to wygląda w Polsce. Cóż: bez niezależnego nadzoru nad służbami i ich działaniami w PL nie możemy stwierdzić na pewno, jak te praktyki wyglądają - dodaje.

Dołącz do dyskusji: Pracownicy TikToka śledzili dziennikarzy. „Nie mamy nad nim kontroli”

4 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
wybrakowane mniejsze zlo
co to za zjawisko w budzetowce sluzace do niczego innego niz rugowanie stracha na wroble przed ekranem - regionalizmy i dialekty reeklamy dzieciom - idzta bez zboze we wsi moskal stoi (i to ma byc rzekoma decyzja suwerena bo byla gwazda komisji sledczej)
odpowiedź
User
PuttlerWon
@wybrakowane mniejsze zlo
Ostatnio wysyp tego typu bezsensownych komentarzy. Albo ruski troll bez podstawowej znajomości języka polskiego (patrz też brak polskich znaków diaktrycznych), albo wręcz skrypt (i wrzuca bez sensu zadane słowa kluczowe).
odpowiedź
User
Jenkeska demokracja
Facebook i tym podobne "media społecznościowe" robią to każdego dnia więc w czym problem 🤔
odpowiedź