Mariusz Nałęcz-Nieniewski opuścił Antyradio. "Dla mnie to również coś, czego się nie spodziewałem"
- O tym, że odchodzę z Antyradia, dowiedziałem się w piątek po moim programie - mówi nam Mariusz Nałęcz-Nieniewski. W poniedziałek był jeszcze w siedzibie stacji, ale tylko po to, by zabrać stamtąd swoje rzeczy. We wtorek audycję "Rockomotywa" poprowadził już jego następca, Bartek Synowiec.
Poniedziałek, 31 stycznia. Eurozet, nadawca Antyradia, zamieszcza komunikat: "Bartek Synowiec dołącza do Antyradia". Tytuł i dwa pierwsze zdania informacji prasowej (że Synowiec od 1 lutego będzie nowym sekretarzem redakcji i prowadzącym program) nie zdradzają innego newsa: Mariusz Nałęcz-Nieniewski "rozstał się" z Antyradiem. W komunikacie nie ma ani słowa więcej o tej zmianie personalnej.
Tego samego dnia rano Mariusz Nałęcz-Nieniewski na Facebooku żegna się ze słuchaczami. "Słuchajcie Antyradiowcy, już się nie usłyszymy. Z przykrością za porozumieniem stron podpisałem umowę o zakończeniu współpracy z Antyradiem". Dalej dziennikarz przypomina, że spędził w stacji cztery i pół roku, prowadząc m.in. codzienne pasmo "Rockomotywa" (w godz. 13-15) czy "Klasyczną Listę Przebojów". "To była znakomita radiowa jazda ze świetną ekipą. Cały czas czuję się 100% Anty" - zapewnia w ostatnim wpisie.
Mariusz Nałęcz-Nieniewski nie mógł pożegnać się ze słuchaczami na antenie. - O tym, że odchodzę z Antyradia, dowiedziałem się w piątek po moim programie - mówi nam Nałęcz-Nieniewski. W poniedziałek był jeszcze w siedzibie stacji, ale tylko po to, by zabrać stamtąd swoje rzeczy. We wtorek audycję "Rockomotywa" poprowadził już jego następca, Bartek Synowiec.
- Posłuchałem mojego programu, bo tak go wciąż traktuję. Wrażenia? Bez komentarza - ucina były prezenter Antyradia.
"Nowy zarządzający radiem układa stację po swojemu"
Mariusz Nałęcz-Nieniewski pracuje w radiu od ponad 30 lat. Zaczynał w Zetce na początku lat 90. Prowadził tam m.in. programy "World Chart Show", "American Top40" czy "UK Chart" oraz kultowe "Piątki na piątki w Radiu Zet". Po 2000 r. dołączył do Radia Eska. W kolejnych latach był prezenterem i szefem muzycznym w VOX FM (gdy stacja grała przeboje lat 60. i 70.) oraz Roxy FM. Później pracował jeszcze w Radiu Wawa oraz Esce Rock.
W sierpniu 2017 r. dołączył do Antyradia. - Wystarczy sprawdzić, jak od tamtego czasu zmieniły się wyniki słuchalności (porównanie danych Radio Track pod koniec artykułu - przyp. red.). To jest stała wznosząca. Pracowałem w jednym z trzech pasm o najwyższej słuchalności. Wydawało się, że wszystko jest OK. Tak to też oceniał mój poprzedni szef. Teraz czytam wpisy zawiedzionych słuchaczy. Dla mnie to również coś, czego się nie spodziewałem - mówi nam Mariusz Nałęcz-Nieniewski. Gdy pytam, czy w ostatnich tygodniach zmieniły się wyniki słuchalności, odpowiada: - Nie sądzę. Jest nowy zarządzający radiem i układa stację po swojemu.
Tym "nowym zarządzającym" jest Marcin Bąkiewicz, który we wrześniu ub.r. - w związku z przejściem Mariusza Smolarka na stanowisko redaktora naczelnego Radia ZET - przejął w Antyradiu obowiązki redaktora naczelnego i dyrektora programowego. Jednocześnie pozostał szefem muzycznym stacji (tę funkcję pełni od prawie sześciu lat).
- Nie ma już dwóch osób w zespole, które w ostatnich latach przyczyniły się do sukcesu Antyradia. Chodzi o mnie i Kubę "Kojota" Olszewskiego, który w styczniu przeszedł do Radia Zet. Tam nie pojawia się na antenie (został sekretarzem anteny - przyp. red.) i pewnie mu tego brakuje, bo to było dla niego bardzo ważne. Jak sądzę, decyzja, którą podjął, nie była dla niego łatwa - mówi nam Mariusz Nałęcz-Nieniewski.
Dlaczego nie ma go już w zespole Antyradia? - Wszystko jest w komunikacie prasowym - odpowiada Marcin Bąkiewicz. I zapewnia, że nie szykuje więcej zmian w Antyradiu.
"Nie jestem tworem korporacyjnym"
- Robiłem swoje najlepiej, jak mogłem - tłumaczy Nałęcz-Nieniewski. Przyznaje, że jest pozytywnie zaskoczony odzewem słuchaczy pod jego postem o odejściu z Antyradia. - Nie ograniczałem się na antenie do mówienia jedynie o muzyce. Odnosiłem się do wielu aktualnych spraw, co być może nie wszystkim mogło się podobać. Nie robiłem radia stricte rozrywkowego, choć słuchacze wiedzieli, że mają do czynienia z kimś, dla kogo muzyka jest bardzo ważna, bo oprócz tego, że jestem radiowcem, to od dziecka gram na gitarze i występuję jako rockowy muzyk. Sympatia słuchaczy jest pewnie dlatego, że nie jestem tworem korporacyjnym, tylko człowiekiem, dla którego Antyradio było drugim domem. Bardzo chciałem tu pracować. Ale że nie jestem pozbawiony skrupułów, to nie aplikowałem do Antyradia. Nie chciałem starać się o pracę w sytuacji, gdy ktoś miałby ją z mojego powodu stracić. Zadzwonił do mnie Mariusz Smolarek, ówczesny szef Antyradia i powiedział, że zwalnia się miejsce, bo Przemysław "Jah Jah" Frankowski odchodzi na emeryturę. Pomyślałem, że wreszcie mogę wejść tam na zasadach, które akceptuję. Znałem parę osób z Antyradia, wiedziałem, co to za ekipa, i że pracują tu ludzie z charakterem, którzy się autentycznie lubią - opowiada Nałęcz-Nieniewski.
Co dalej? - Po tak niespodziewanej sytuacji muszę odpocząć. Sam sobie daję ten czas, niezależnie od tego, czy dostanę propozycję. Jestem dumny, że przyłożyłem się do sukcesu Antyradia, dlatego że to genetycznie moje terytorium. Nie musiałem nic udawać. Ostatnie cztery i pół roku na antenie Antyradia to kwintesencja mojego dorosłego życia i pasji muzyczno-radiowej. Bardzo się cieszę, że to się zdarzyło. Wiele lat temu z pasji uczyniłem moje życie zawodowe. Skończyłem prawo, studiowałem też kulturoznawstwo, ale wybór padł na radio i to nie był przypadek - mówi Nałęcz-Nieniewski.
Olszewski odszedł, Gnoiński i Szubrycht dołączyli
Jak już informowaliśmy, po sześciu latach z Antyradia odszedł Kuba Olszewski. Prowadził tam programy i był szefem anteny. Od stycznia br. jest nowym sekretarzem redakcji Radia ZET.
Dołącz do dyskusji: Mariusz Nałęcz-Nieniewski opuścił Antyradio. "Dla mnie to również coś, czego się nie spodziewałem"