„Tygodnik Powszechny”, „Więź” i „Znak” odpowiadają na zarzuty Episkopatu ws. akcji „Przekażmy sobie znak pokoju”
Redaktorzy naczelni wspierających kampanię społeczną „Przekażmy sobie znak pokoju” pism „Tygodnik Powszechny”, „Więź” i „Znak” w odpowiedzi na krytykujące ją oświadczenie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski podkreślili, że akcja dotyczy jedynie relacji międzyludzkich, a nie postulatów politycznych, prawnych ani doktrynalnych. Docenili też Episkopat za wyrażenie konieczności szacunku dla homoseksualistów.
W środę Prezydium Konferencji Episkopatu Polski wydało oświadczenie, w którym skrytykowało przesłanie kampanii społecznej „Przekażmy sobie znak pokoju”. Hierarchowie stwierdzili, że wykorzystywany w niej gest liturgicznego znaku pokoju między osobami wierzącymi i homoseksualnymi nie może symbolizować tolerancji dla grzechu, jakim są czyny homoseksualne.
- Istnieje obawa, że akcja „Przekażmy sobie znak pokoju”, wydobywając gest podanej ręki z kontekstu liturgicznego, nadaje mu znaczenie, które jest nie do pogodzenia z nauką Chrystusa i Kościoła - oceniło Prezydium KEP. Zaznaczyło, że kampania „rozmywa jednoznaczne wymagania Ewangelii”, dlatego katolicy nie powinni w niej brać udziału.
Akcja „Przekażmy sobie znak pokoju” zaczęła się tydzień temu. Biorą w niej udział zarówno publicyści „Tygodnika Powszechnego”, „Więzi” i „Znaku”, jak też działacze Kampanii Przeciw Homofobii, Grupy Polskich Chrześcijan LGBTQ „Wiara i Tęcza” oraz Stowarzyszenia na rzecz Osób LGBT Tolerado.
Kampanię mocno skrytykowali niektórzy publicyści konserwatywni, broniono jej natomiast m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”. W wypowiedzi dla Wirtualnemedia.pl negatywnie ocenił ją Paweł Lisicki, natomiast ks. Kazimierz Sowa zauważył jej plusy.
W środę wieczorem do oświadczenia Prezydium Konferencji Episkopatu Polski we wspólnym komunikacie odnieśli się redaktorzy naczelni „Znaku”, „Tygodnika Powszechnego” i „Więzi” Dominika Kozłowska, Piotr Mucharski i Zbigniew Nosowski. Podkreślili, że wbrew kontrowersjom wokół akcji chodzi w niej jedynie o szacunek dla homoseksualistów, a nie postulaty polityczne, prawne ani doktrynalne.
- Zgodnie z wyraźnymi deklaracjami organizatorów kampania dotyczyła wyłącznie wymiaru relacji między osobami i nie miała na celu przedstawiania żadnych postulatów politycznych, prawnych czy doktrynalnych. Kontrowersyjne treści niektórych wypowiedzi wideo są wyrazem osobistych doświadczeń i indywidualnych przekonań ich autorów, co m.in. zostało zaznaczone w serwisie YouTube przy ich prezentacji - napisali. - W pełnej zgodzie z Magisterium i reprezentującymi je biskupami będziemy dalej konsekwentnie angażować się w działania Kościoła zmierzające do zapewnienia tym osobom odpowiedniej troski duszpasterskiej i znalezienia dla nich właściwego miejsca we wspólnocie wiary - zapowiedzieli.
Szefowie pism zwrócili uwagę, że w swoim oświadczeniu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski po raz pierwszy podkreśliło potrzebę szacunku dla każdej osoby, bez względu na jej skłonności seksualne. - Zaangażowanie naszych środowisk jako patronów medialnych wspomnianej kampanii miało na celu - wyłącznie! - podkreślenie tych właśnie elementów nauczania Kościoła, które są w Polsce mało znane i rozpowszechniane - zaznaczyli, dodając, że ten cel został w pewien sposób osiągnięty we wspomnianych stwierdzeniach z oświadczenia Prezydium KEP.
- Polscy katolicy otrzymali od pasterzy jednoznaczne wezwanie do traktowania homoseksualnych sióstr i braci z godnością i szacunkiem. Jeśli nawet nasze zaangażowanie w kampanię zostało niewłaściwie zrozumiane, to być może jest to felix culpa, szczęśliwa wina - skomentowali tę sytuację redaktorzy naczelni „Znaku”, „Tygodnika Powszechnego” i „Więzi”.
Oświadczenie Prezydium KEP skomentowali również niektórzy dziennikarze aktywni na Twitterze. - Bardzo dobre oświadczenie Prezydium KEP nt. akcji „Przekażmy sobie znak pokoju”. Jest w nim wszystko, co potrzebne - napisał Tomasz Terlikowski. - Polski kościół, taki otwarty... - ironizował Dariusz Ćwiklak. - Diabeł włamał się na serwery Episkopatu - stwierdził Jarosław Kuźniar. - Episkopat jednoznacznie odcina się od kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”, a „katolicy otwarci” i tak swoje - napisał Marcin Makowski. - Oto instrukcja, jak w jednym zdaniu mówić o szacunku, by w drugim mu zaprzeczyć - skomentował Jarosław Makowski. - A w kampanii „przekażmy sobie jaki znak” mogą brać udział katolicy? Znak ONR ok? - zapytał Tomasz Lis.
Dołącz do dyskusji: „Tygodnik Powszechny”, „Więź” i „Znak” odpowiadają na zarzuty Episkopatu ws. akcji „Przekażmy sobie znak pokoju”
może, nawet jeśli tak trochę jest to jest to też miejsce ciekawej wymiany poglądów i myśęe, że wartość ogromną stanowi fakt, że przyciąga właśnie ludzi wątpiących.