Media nie będą wycofywać korespondentów z Ukrainy, niektóre z nich rozważają wysyłanie kolejnych
Mimo napiętej sytuacji w Ukrainie, polskie redakcje nie tylko nie chcą zabierać stamtąd nadających już korespondentów, lecz także rozważają dosyłanie kolejnych. Tak chce zrobić np. redakcja „Gazety Wyborczej” - ustalił portal Wirtualnemedia.pl. Inne redakcje – jak choćby RMF FM - będzie zastępować obecnie pracujących tam dziennikarzy nowymi. - Nie planujemy jednak rezygnacji z dwuosobowej ekipy - informuje nas Krzysztof Głowiński, rzecznik RMF FM. W poniedziałek prezydent Rosji Władimir Putin wydał dekret o uznaniu niepodległości separatystycznych "republik ludowych" w Donbasie: Donieckiej (DRL) i Ługańskiej (ŁRL). Następnie polecił siłom zbrojnym Rosji, by pełniły funkcje "na rzecz podtrzymania pokoju" w DRL i ŁRL.
Polskie redakcje wysyłały korespondentów na Ukrainę już pod koniec stycznia, gdy było oczywistym, że sytuacja w tym regionie będzie stawała się coraz bardziej nerwowa. Z Kijowa oraz obwodu donieckiego najprędzej nadawali telewizyjni reporterzy Polsatu, TVN i TVP. Polskie Radio ma także swojego korespondenta na Ukrainie.
Mimo, że sytuacja eskaluje, redakcje nie zamierzają wycofywać swoich wysłanników. - Relacje z Ukrainy przygotowuje dla „Gazety Wyborczej” korespondent dziennika Piotr Andrusieczko - informuje nas Agata Staniszewska, rzeczniczka prasowa Agory. - Jeśli będzie taka potrzeba, redakcja jest gotowa skierować na Ukrainę także innych reporterów - dodaje.
Na miejscu jest także (jako korespondent dzienników i portali Polska Press) Marcin Mamoń, zastępca redaktora naczelnego „Dziennika Polskiego” i „Gazety Krakowskiej”. Ma za zadanie relacjonować konflikt zbrojny (jeśli do takiego dojdzie) w Ukrainie. W przeszłości relacjonował już walki wojenne m.in. w Czeczenii, Afganistanie, Iraku, Syrii, Somalii i Kongo.
Telewizje zostają na miejscu
TVN 24 ma we Lwowie swojego reporter, Wojciecha Bojanowskiego, który przygotowuje relacje ze ukraińskiej stolicy. W Kijowie pracuje Tomasz Kanik, z kolei dla „Faktów” TVN materiały z Moskowy przygotowuje Andrzej Zaucha. Żaden z dziennikarzy nie zostanie zdjęty z posterunku - informuje nas nadawca.
Z kolei dla stacji Polsat News bieżącą sytuację w Ukrainie relacjonuje Jacek Gasiński, na razie także nie będzie ani zmieniony, ani wycofany do kraju. Korespondentami Telewizji Polskiej w Ukrainie są: Tomasz Jędruchów (Kijów) oraz Marcin Tulicki (Donbas). - TVP nie planuje wycofywania żadnego korespondenta z terenu Ukrainy – informuje portal Wirtualnemedia.pl zespół rzecznika TVP.
Dodatkowo od 16 lutego TVP Info pokazuje codzienne bloki informacyjne „Rosyjska agresja na Ukrainę”. Z Kijowa sytuację omawiał w publicystycznych programach Michał Rachoń; zaplanowano i zrealizowano realizację specjalnych wydań programów „Jedziemy” i „Minęła 20”. Z naszych informacji wynika, że Rachoń wrócił już do kraju i realizuje swoje programy na miejscu, w studiu TVP.
Radio: niektórzy planują rotację
Korespondentem Radia ZET na Ukrainie jest Marek Sierant, który na stałe mieszka w Kijowie. - Na ten moment nie ma planów jego ewakuacji do Polski. Z racji miejsca zamieszkania to Marek w dużej mierze będzie musiał ocenić ryzyko pozostania na Ukrainie. Oczywiście, może liczyć na pełne wsparcie redakcji – informuje portal Wirtualnemedia.pl Michał Aleksandrowicz, p.o. rzecznika prasowego Grupy Eurozet.
W Ukrainie przebywają także dwaj specjalni wysłannicy „Faktów RMF FM”: Piotr Bułakowski i Mateusz Chłystun. - Obsada reporterska w Kijowie będzie się zmieniać i z czasem rotować – obecnych reporterów zastąpią inni dziennikarze „Faktów RMF FM". W najbliższym czasie nie planujemy jednak rezygnacji z dwuosobowej ekipy w Ukrainie – informuje nas Krzysztof Głowiński, rzecznik prasowy Grupy RMF.
Także publiczny nadawca ma swoich wysłanników w miejscu eskalującego konfliktu. Korespondentem Polskiego Radia jest tam Paweł Buszko. - Relacje przygotowuje też nasz współpracownik ze Lwowa, Eugeniusz Sało. Na razie nie zamierzamy nikogo wycofywać z terenu Ukrainy -przekazała nam rzecznik prasowy Polskiego Radia, Monika Kuś.
„Analizujemy sytuację”
Dla Wirtualnej Polski z Ukrainy sytuację relacjonuje reporter Patryk Michalski wraz operatorem Aleksandrem Biernackim. – Wrócili tam w ubiegłym tygodniu. Sytuacja na miejscu jest bardzo dynamiczna, więc wszelkie decyzje dotyczące dalszych relacji z Ukrainy będziemy podejmowali na bieżąco – przekazuje portalowi Wirtualnemedia.pl Michał Siegieda, rzecznik prasowy Wirtualnej Polski.
Dla Onetu z kolei relacje przygotowuje Marcin Wyrwał. – Ale korzystamy też z korespondencji Mariusza Kowalczyka z „Newsweeka". Nie, na razie nie planujemy wycofania Marcina, codziennie na bieżąco analizujemy sytuację – informuje z kolei Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu.
Sytuacja w Ukrainie jest bardzo niepewna. Jak podały w niedzielę amerykańskie media, w tym m.in. telewizja CBS, służby wywiadowcze USA mają informację, że rozkaz do ataku na Ukrainę został już przekazany wojskowym w ostatnich dniach. Według CBS, według planów atak ma objąć cały kraj, wraz z atakami przeciwko największym miastom i ma być zakończony okupacją.
Umowy Rosji z separatystami w Donbasie
W poniedziałek prezydent Rosji Władimir Putin wydał dekret o uznaniu niepodległości separatystycznych "republik ludowych" w Donbasie: Donieckiej (DRL) i Ługańskiej (ŁRL). Następnie polecił siłom zbrojnym Rosji, by pełniły funkcje "na rzecz podtrzymania pokoju" w DRL i ŁRL.
Umowy, które prezydent Rosji Władimir Putin podpisał w poniedziałek z liderami tzw. republik ludowych - Donieckiej (DRL) i Ługańskiej (ŁRL) przewidują wspólną ochronę granic i wykorzystanie infrastruktury wojskowej i baz wojskowych - wynika z dokumentów.
Stało się. Putin podpisał rozbiór Ukrainy. Wcześniej podważył demokratyczne wybory Ukraińców i zrobił z nich faszystów. pic.twitter.com/tR6bWqWQ21
— Samuel Pereira (@SamPereira_) February 21, 2022
W dekrecie o uznaniu niepodległości DRL i ŁRL Putin polecił ministerstwu obrony Rosji zapewnić "wykonywanie przez siły zbrojne funkcji na rzecz podtrzymania pokoju" na tych terytoriach. Dekret przewiduje, że wojskowi mają wykonywać te funkcje do momentu zawarcia porozumień o przyjaźni i współpracy. Porozumienia te Putin wniósł do parlamentu w nocy z poniedziałku na wtorek.
Tekst porozumień głosi, że Rosja i separatystyczne republiki mają prawo do wspólnej ochrony granic. Strony umów mogą wykorzystywać infrastrukturę wojskową i bazy wojskowe na swoich terytoriach.
Putin ponownie pokazuje, ze nie uznaje Ukrainy za niepodległe państwo i wg uznania może z niej odgryzać kolejne kawałki. I to się nie zmieni dopóki nie zarobi solidnie w zęby.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) February 21, 2022
Rosja, DRL i ŁRL planują "współpracować w zakresie obrony suwerenności i integralności terytorialnej", wspólnie podejmować działania w celu usunięcia zagrożeń dla pokoju i w celu przeciwdziałania aktom agresji przeciwko nim "ze strony wszelkiego państwa bądź grupy państw". Strony umów mogą też okazywać sobie wszelką pomoc, w tym militarną.
Umowy przewidują też zawarcie odrębnego traktatu o granicach i umów o współpracy wojskowej.
Umowy zawarte są na 10 lat z możliwością automatycznego przedłużenia.
Interfax: na terytorium DRL są kolumny sprzętu opancerzonego
Na terytorium tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) w Donbasie zauważono dwie kolumny sprzętu opancerzonego - podała we wtorek po północy rosyjska agencja Interfax. Wcześniej o kolumnie czołgów, która wyjechała z Doniecka, poinformowało Radio Swoboda.
Agencja Interfax powołując się na świadków podała, że dwie kolumny sprzętu opancerzonego znajdują się na terytorium DRL i kierują się na północ i zachód tego terytorium.
Radio Swoboda informowało wcześniej, powołując się na mieszkańców Doniecka, że kolumna czołgów i sprzętu wojskowego kieruje się z tego miasta do linii frontu.
Dołącz do dyskusji: Media nie będą wycofywać korespondentów z Ukrainy, niektóre z nich rozważają wysyłanie kolejnych