Radio Gdańsk rozwiązało umowę z dziennikarzem, który podpisał się pod apelem w obronie TVN. „Prezes niezadowolony”
Dziennikarz Radia Gdańsk, Marcin Mindykowski, po dziewięciu latach został zwolniony z rozgłośni tuż po tym, jak podpisał apel w obronie TVN zainicjowany przez OKO.Press i „Gazetę Wyborczą”. - Nie podano mi powodów, ale przełożony powiedział, że prezes „jest niezadowolony” z mojego podpisu - mówi nam reporter. Radio Gdańsk zaprzecza, a dziennikarz rozważa kroki prawne wobec pracodawcy.
Marcin Mindykowski pracował dla Radia Gdańsk przez ostatnie dziewięć lat. – Miałem tzw. umowę śmieciową, ale moja praca polegała na tym, że prawie codziennie stawiałem się w firmie, prowadziłem audycje i przygotowywałem materiały do nich. W ciągu ostatnich trzech lat intensywnie współpracowaliśmy - opisuje dziennikarz.
To, czy w świetle prawa był pracownikiem czy nie – prawdopodobnie będzie wyjaśniać teraz Sąd pracy, do którego Marcin Mindykowski zamierza zgłosić pozew o ustalenie stosunku pracy.
Dziennikarz podpisuje, prezes „jest niezadowolony”
Jego nazwisko znalazło się pod apelem, jaki dziennikarze OKO.Press i „Gazety Wyborczej” zorganizowali w obronie pracowników telewizji TVN. Ostatecznie podpisało się pod nim ponad 1220 dziennikarzy; protest trafił do Sejmu i na pierwszą stronę „Wyborczej”.
Z naszych informacji wynika, że gdy apel opublikowała „Gazeta Wyborcza”, do Mindykowskiego zadzwonił jego przełożony i wypytywał go, dlaczego podpisał się pod „protestem niszowych portali” i że "teraz zapadnie w jego sprawie decyzja". Na koniec krótkiej wymiany zdań dziennikarz usłyszał, że „prezes jest bardzo niezadowolony” z tego, że podpisał się pod protestem. - Na tym rozmowa się skończyła, a wkrótce potem dostałem telefon z sekretariatu, że mam zgłosić się po jakieś pismo. Gdy przyjechałem, okazało się, że czeka na mnie rozwiązanie umowy. Jednozdaniowe, bez podania przyczyn – relacjonuje Marcin Mindykowski.
- Jednoznacznie wiążę to z rozmową telefoniczną i informacjami, że prezes „jest niezadowolony” z tego, że się podpisałem pod apelem - dodaje.
Jak mówi nam dziennikarz, kilkukrotnie próbował umówić się na rozmowę z prezesem Adamem Chmieleckim i wyjaśnić, dlaczego firma tak się z nim rozstaje i jakie są tego przyczyny. – Po dziewięciu latach nieprzerwanej pracy dla Radia Gdańsk zerwano umowę ze mną jednym zdaniem. Chciałem usłyszeć, jakie są prawdziwe powody – mówi Mindykowski. Do spotkania jednak nie doszło.
Radio Gdańsk: nie ustalaliśmy, kto podpisał
Radio Gdańsk przysłało nam oświadczenie w sprawie rozwiązania umowy z dziennikarzem, z którego wynika, że powodem nie było złożenie podpisu pod apelem.
- Decyzje o zawieraniu, jak i rozwiązywaniu umów cywilnoprawnych w ramach zasady swobody umów są każdorazowo uprawnieniem i suwerenną decyzją każdej ze stron umowy. W Radiu Gdańsk nie dokonywano ustaleń czy i kto spośród osób zatrudnionych w Radiu Gdańsk S.A. lub osób współpracujących z rozgłośnią podpisał apel w sprawie tzw. ustawy medialnej – czytamy w piśmie.
Prezes rozgłośni precyzuje też: - Pan Marcin Mindykowski nie był pracownikiem Radia Gdańsk S.A. w rozumieniu Kodeksu pracy, nie mógł zatem zostać zwolniony. Zawarta z nim wcześniej umowa cywilnoprawna o współpracy została rozwiązana w dniu 23 sierpnia 2021 r. z miesięcznym okresem wypowiedzenia, zgodnie z odpowiednimi zapisami samej umowy.
Mindykowski: rozwiązanie nieuzasadnione
W sprawie nagłego zerwania współpracy stanowisko ma zająć Syndykat Dziennikarzy Radia Gdańsk. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że rozważany jest pozew do sądu pracy, celem ustalenia stosunku pracy. Mindykowski uważa bowiem, że pracował w rozgłośni dokładnie tak, jakby miał zwyczajną umowę, a nie umowę o współpracy. –Byłem obecny w wielu pasmach i audycjach, do których przygotowywałem coraz więcej materiałów, były też plany na przyszłość - mówi nam dziennikarz.
Wysłał też pismo do prezesa radia radia, w którym pisze, że próbował bezskutecznie umówić się na spotkanie, by wyjaśnić powody tak nagłego i niespodziewanego zakończenia współpracy.
- Rozwiązanie umowy odbieram jako nagłe i nieuzasadnione, choćby w kontekście mojej rekordowo intensywnej aktywności antenowej w ostatnich miesiącach (zwłaszcza w lipcu i sierpniu br.), a także planów dotyczących dalszej współpracy. Podkreślę, że biorąc pod uwagę zakres i ilość radiowych obowiązków, de facto od co najmniej trzech lat (czyli od września 2018 roku) łączył mnie z Radiem Gdańsk stały stosunek pracy, który powinien spowodować zmianę formy zatrudnienia – czytamy w piśmie, do którego dotarł portal Wirtualnemedia.pl. Kopia pisma trafiła do Syndykatu Dziennikarzy Radia Gdańsk i do radiowej „Solidarności”.
Na pomysł sporządzenia apelu w obronie TVN i poproszeniu o podpisy dziennikarzy, wpadł Mariusz Jałoszewski. Pomysł podchwycił Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”. Wśród osób sygnujących apel są redaktorzy naczelni dzienników, tygodników, miesięczników i portali internetowych – m.in. Jerzy Baczyński („Polityka”), Michał Celeda (Radio ZET), Kamila Ceran (TOK FM), Bogusław Chrabota („Rzeczpospolita”), Andrzej Dereń („Tygodnik Prudnicki"), Jerzy Domański (Tygodnik „Przegląd"), Robert Feluś („Wprost”), Piotr Gadzinowski (Dziennik „Trybuna”), Jerzy Jurecki („Tygodnik Podhalański”), Tomasz Lis („Newsweek Polska"), Katarzyna Kozłowska („Fakt”), Adam Michnik („Gazeta Wyborcza”), Paweł Moskalewicz („Forum”), Piotr Pacewicz (OKO.Press), czy Jacek Szmidt („Twój Styl”). Ale oprócz szefów list podpisali też dziennikarze rozmaitych redakcji (duży odzew jest ze strony redakcji lokalnych) i freelancerzy, niezwiązani na co dzień z żadną firmą.
W 2020 roku Radio Gdańsk wypracowało zysk powyżej 500 tys. zł i - dzięki kapitałowi zapasowemu z lat poprzednich - prognozuje płynność finansową w najbliższych latach. Wpływy spółki wyniosły 21,3 mln zł, z czego niemal 18 mln zł to abonament i rekompensata z tytułu utraconych wpływów abonamentowych.
Z raportu Radio Track Kantar Polska, opracowanego przez portal Wirtualnemedia.pl wynika, że w okresie od lutego do lipca 2021 średni dobowy udział słuchania Radia Gdańsk w Trójmieście wyniósł 5,3 proc.
Dołącz do dyskusji: Radio Gdańsk rozwiązało umowę z dziennikarzem, który podpisał się pod apelem w obronie TVN. „Prezes niezadowolony”
Dramatem naszych czasów jest to, że głupota zabrała się do myślenia i komentowanie.