SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Polski Ład a "śmieciówki": Ewolucja, a nie rewolucja

PiS w założeniach programu Polski Ład zapowiedział ograniczenie umów cywilnoprawnych. Wpłynęłoby to także na rynek mediów, ale eksperci zwracają uwagę, że zapowiedzi rządu są mgliste. Nie spodziewają się, że ustawodawca całkowicie zlikwiduje umowy śmieciowe.

W sobotę partia rządząca ogłosiła szczegóły programu Polski Ład. Wśród zapowiedzi znalazły się ograniczenie umów cywilnoprawnych (umowy śmieciowe) przez ich pełne oskładkowanie „z perspektywą wprowadzenia jednego kontraktu na pracę”.

Jedlak: Nowy Ład niespecjalnie posuwa nas do przodu

Krzysztof Jedlak, redaktor naczelny „Dziennika Gazety Prawnej”, zwraca uwagę, że Polski Ład niewiele miejsca poświęca tzw. śmieciówkom. - Od dawna mówi się o pełnym obciążeniu umów zleceń składkami na ZUS. Jeśli do tego dojdzie, staną się finansowo mniej atrakcyjne i dla zleceniodawców, i dla zleceniobiorców. I wtedy ich zamiana na etat, który dla większości pracowników będzie bardziej atrakcyjny niż dotychczas, lub jednoosobową działalność gospodarczą, która przy wyższych kwotach będzie mniej atrakcyjna niż dotąd, będzie na pewno brana pod uwagę - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Zdaniem Jedlaka, zamysłem rządzących jest, by forma wykonywania pracy lub świadczenia usługi  „nie była łatwym sposobem na optymalizację kosztów i dochodów, a co za tym idzie obciążeń składkowo-podatkowych, dla obu stron umowy”. - Przy takim założeniu z finansowego punktu widzenia może w pewnym momencie przestać być kluczowe, czy ktoś ma etat, zlecenie, czy umowę B2B. Wtedy forma może odpowiadać wyłącznie charakterowi wykonywanej pracy lub działalności - dodaje naczelny „DGP”.

W Polskim Ładzie pojawiła się także zapowiedź jednolitego kontraktu o pracę. - Na razie bardzo lakoniczna. To powrót do tematu sprzed paru lat, a w każdym razie sygnał, że taki powrót jest brany pod uwagę. Ale nic więcej nie wiemy. Możemy się tylko domyślać, że chodzi między innymi właśnie o jednakowe obciążenie składkami różnych form wykonywania pracy i świadczenia usług – etat, zlecenie, umowa o dzieło, jednoosobowa działalność gospodarcza - mówi Jedlak. Jak jednak dodaje, brakuje w tej kwestii szczegółów. - O ile wiemy, co się ma dziać z podatkami i składką zdrowotną, i możemy policzyć, jak to wpłynie na opłacalność etatu czy JDG w zależności od wysokości zarobków, to w sprawie, o której rozmawiamy, Polski Ład niespecjalnie posuwa nas do przodu – podsumowuje naczelny „DGP”.

Zdaniem medioznawcy Macieja Myśliwca, zapowiedź likwidacji umów śmieciowych to „dobry PR-owy zabieg, żeby pokazać środowisku dziennikarskiemu, że dba się o jego interesy”. - Trzeba brać pod uwagę, że dziennikarze pracują na śmieciówkach, ale wielu jest na własnej działalności. Fotoreporterzy, dziennikarze, w tym sieciowi, często reporterzy pracują na własny rachunek, są dla redakcji partnerami. I dla nich niewiele się zmieni. Wiele redakcji decyduje się na taką formę współpracy, bo jest taniej, brutalnie rzecz ujmując - dodaje Myśliwiec.

Pytaniem zasadniczym jest, według medioznawcy, czy po ewentualnej likwidacji umów cywilnoprawnych, redakcje będzie stać, żeby zmienić formę zatrudnienia. - Czy dziennikarz, który przejdzie na etat, będzie bardziej opłacalny dla redakcji? Czy redakcje nie będą oczekiwały od dziennikarzy, że przejdą na własną działalność? To na rynku medialnym jest bardziej prawdopodobne niż to, że redakcje zaczną zatrudniać na pełny etat - uważa Myśliwiec.

Prawnik: PiS może próbować zniechęcić Polaków do stosowania umów śmieciowych

Ekspert prawa pracy, adwokat Piotr Wojciechowski, przypomina, że to nie pierwsze podejście rządzących do jednolitego kontraktu, próby likwidacji umów śmieciowych podejmowała także Platforma Obywatelska, gdy była u władzy. Na ile realna jest jednak ich likwidacja? - Klasycznie rewolucyjna droga to wyrzucenie z Kodeksu cywilnego umów zleceń i umów o dzieło. Ta pierwsza historycznie miała służyć prawnikom do wykonywania ich usług, ale pozwolono też stosować zapisy do wszystkich innych umów i Polacy w latach 90. nauczyli się z tego korzystać, szukając oszczędności - mówi Wojciechowski.

Zdaniem prawnika, droga rządzących jest bardziej ewolucyjna. - Ustawodawca stara się pokazywać, że będzie upodabniał umowy zlecenia i o dzieło do umów o pracę. Pierwszym sygnałem było wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej. Zleceniodawca ma też ewidencjonować godziny pracy, to też zbliża nas do kontraktu pracowniczego - mówi Wojciechowski. Jak dodaje, ustawodawca chce pokazać, że „śmieciówki” po prostu się nie opłacają. - Będzie skłonność do zatrudniania na podstawie umów o pracę, bo skoro cywilnoprawne nie będą tańsze i nie dają innych przywilejów, to nie będą się finansowo opłacać - zaznacza ekspert.

- Hasło „kończymy ze »śmieciówkami«” odczytywałbym raczej w aspekcie fiskalnego obciążenia umów niż ich niszczenia jako takich. Jeżeli większość przepisów dotyczących kontraktów pracowniczych będzie dotyczyła umów zleceń, to w tym momencie one same się wyłączą, skoro będziemy mieli jasność, że większość regulacji jest również regulacjami umów o pracę – podsumowuje Wojciechowski.

Dołącz do dyskusji: Polski Ład a "śmieciówki": Ewolucja, a nie rewolucja

11 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
ble ble ble
Rządzą od 6 lat, a "walkę ze śmieciówkami" zapowiadają od 16. A naiwniacy ciągle w to wierzą.
0 0
odpowiedź
User
User
Dla branży medialnej nowe są tylko plusy , które mamy sponsorować. Zabiorą mi 50% kosztów uzyskania przychodu, żeby sponsorować mieszkania tym, których na to nie stać. Do górników, rolników, matek 4+ doszły nowe grupy ,jak ci od mieszkań, ktorych bardziej zaradni mają utrzymywac. Przy tak wysokich kosztach pracy żaden pracodawca nie zatrudni mnie na etat, tylko dlatego że rząd ogłił jakŁ
0 0
odpowiedź
User
antek
A niech robią komunizm i biorą od ludzi pracujących kasę, ale niech będą tego EFEKTY, nie tylko dla patologii.

Tzn. szybka kolej, sprawne urzędy (obecnie na wpis do Księgi wieczystej w Wawie czeka się 11 miesięcy), służba zdrowia bez parówek na śniadanie i kolację, uregulowanie rynku mieszkań przez budowę tanich mieszkań.

Ale tak nie będzie: kasa zostanie zabrana, przejedzona, a zyskają tylko nieroby, które weekend zaczynają w środę, a nad morzem pod parawanem są częściej niż ci, co na nich mają dawać kasę. Plus deweloperzy, którzy znowu wylobbowali sobie idealne warunki to podwyższenia cen.
0 0
odpowiedź