Ile kosztuje kampania dezinformacyjna? Tysiące fałszywych lajków, komentarzy i udostępnień za 279 euro
Aby przeprowadzić kampanię dezinformacyjną w sieci wystarczą niewielkie pieniądze: za 279 euro (łącznie) można kupić tysiące spreparowanych komentarzy i „lajków”, ale także niemal 100 tys. wyświetleń. Takie wnioski płyną z raportu, udostępnionego przez Stowarzyszenie Demagog. - Dezinformacja jest łatwa, tania i szybka - konkluduje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Paweł Terpiłowski, redaktor naczelny portalu Demagog.
Raport o przeprowadzaniu fake’owych kampanii w sieci przygotowało Centrum Eksperckie Komunikacji Strategicznej NATO (NATO StratCom COE), Demagog upowszechnia go. Spece NATO StratCom COE przeprowadzili eksperyment, w ramach którego sprawdzili, na jaką skalę da się wygenerować fałszywe zasięgi relatywnie małym kosztem. Okazało się, że łączna kwota 279 euro pozwoliła im na zakupienie 1,3 tys. spreparowanych komentarzy, 13,8 tys. „lajków”, 93 tys. wyświetleń oraz 5,8 tys. udostępnień, co pozwoliło zidentyfikować ok. 10 tys. kont zaangażowanych w działania manipulacyjne.
Przeanalizowano sześć platform społecznościowych: TikTok, Facebook, Instagram, YouTube, Twitter i rosyjski VKontakte. Żadna z platform nie wypadła dobrze, jeśli chodzi o procedury, blokujące zakładanie fałszywych kont. Zdaniem autorów raportu, stworzenie nieautentycznego profilu jest proste oraz niskobudżetowe. Najtaniej można kupić konto na Facebooku (już za 0,013 euro), drożej - na Twitterze (choć wciąż niewiele: 0,06 euro) zaś najdroższe okazały się fałszywe profile na VKontakte (ok. 0,25 euro za jeden profil).
Każda manipulacja inaczej kosztuje
Paweł Terpiłowski, redaktor naczelny Demagoga, w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl mówi, że różnice w cenie występują także, jeśli chodzi o typ manipulacji. - Tańsze są działania o niskim nakładzie pracy, takie jak generowanie wyświetleń czy polubień, z kolei zdecydowanie droższe są działania bardziej czasochłonne, jak komentarze. Różnice w cenach występują także, jeśli chodzi o platformy.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że najtańszymi platformami do sztucznej manipulacji pozostają Instagram, TikTok i VKontakte. Najdroższą platformą jest z kolei Twitter. - W mojej ocenie fakt, że zarówno Instagram jak i TikTok są wskazywane jako najtańsze platformy do sztucznej manipulacji, powinien być szczególnie niepokojący. Są to bowiem platformy cieszące się bardzo dużą popularnością wśród młodzieży - a więc grupy, która jest w sposób szczególny narażona na kampanie dezinformacyjne - mówi Paweł Terpiłowski.
437 dni na rozpad fake-konta
Jak platformy radzą sobie z identyfikowaniem oraz blokowaniem kont angażujących się w nieautentyczne aktywności? Niestety – nie najlepiej. Jedynie co czwarte fałszywe konto zostało wykryte i usunięte. Wynik został mocno zawyżony przez VKontakte, gdzie usunięto nawet do 70 proc. kont. Platformy takie jak Facebook, Instagram, TikTok i YouTube niemal nie usuwają nieautentycznych profilów. Na tym tle stosunkowo pozytywnie wypada Twitter, na którym fałszywe konta rozpadają się po ok. 25 dniach. W przypadku Facebooka mowa o 437 dniach.
W 2021 roku 10 euro pozwalało na zakup sztucznie wygenerowanego ruchu na Instagramie na poziomie niemal 100 tys. wyświetleń, 25 tys. polubień, 1 tys. komentarzy lub 15 tys. obserwujących, podkreśla Terpiłowski. - Jeśli zastanowimy się, ile można osiągnąć dysponując budżetem na kampanie dezinformacyjne na poziomie milionów euro, a niewątpliwie o takich kwotach należy mówić w kontekście możliwości finansowych rosyjskiej propagandy, to nie można być optymistą – podsumowuje nasz rozmówca.
Tym bardziej, że operacje te stają się coraz szybsze. - Autorzy badania informują, że około 20 proc. z zakupionych działań zostało „zrealizowanych" już w ciągu godziny od zakupu. To pokazuje, że można błyskawicznie generować sztuczny ruch w mediach społecznościowych na fali bieżących wydarzeń. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdy mamy do czynienia z chaosem informacyjnym, w którym jesteśmy zalewani falą spekulacji, domysłów, niezweryfikowanych plotek, co mogliśmy zaobserwować chociażby w kontekście zabójstwa na Nowym Świecie – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Paweł Terpiłowski. - Niestety: Big Tech w dalszym ciągu pozostaje co najmniej o krok z tyłu wobec takich zagrożeń i pomimo deklaratywnej chęci do walki z nimi, realne działania nie przekładają się na poprawę sytuacji - dodaje.
Idzie nowe: wkrótce dyrektywa Omnibus
Kupowanie „lajków” i ocen może wkrótce być bardzo utrudnione – nadciąga bowiem unijna dyrektywa Omnibus (w Polsce jej implementacja jest wciąż procedowana). Dyrektywa ta, nazywana również Nowym Ładem Konsumenckim, ma dostosować unijne standardy ochrony konsumenta do aktualnej rzeczywistości sprzedaży konsumenckiej, w szczególności do rozwoju sektora e-commerce.
Zmiany zmierzają do utrudnienia przedsiębiorcom manipulowania zachowaniami konsumentów poprzez zwiększenie transparentności przy oferowaniu sprzedaży produktów, zwłaszcza w wypadku sprzedaży internetowej. Ale utrudnią także kupowanie „lajków”, co może skomplikować proceder tworzenia fejkowych kampanii, nie tylko w zakresie e-commerce.
„Miękkie podbrzusze” naszego cyberbezpieczeństwa
Dariusz Piotrowski, dyrektor generalny polskiego oddziału Dell, podczas niedawnej konferencji Impact22 oceniał, że wartość przestępczości cyfrowej ma siłę trzeciego PKB na świecie. - Jesteśmy teraz w fazie przedefiniowania co to jest nakład na bezpieczeństwo. Kiedyś sprowadzało się to do „a kupmy sobie firewalla, kupmy system antywirusowy” i tak klasyfikujemy w taką przegródkę zabezpieczenia – wskazał Piotrowski.
Prelegent mówił także, iż obecnie „trzeba patrzeć nawet na zakup ksero jako potencjalne zagrożenie”: – Ksero czy drukarka podłączona do sieci może być tym elementem (zagrożenia). Jeżeli ktoś wmontował w płytę drukarki coś złego, albo włamał się do TIRa i wtedy coś zmienił – to to są elementy naszego szerokiego bezpieczeństwa, o które musimy zadbać. I to jest potencjalne miękkie podbrzusze - podsumował.
Dołącz do dyskusji: Ile kosztuje kampania dezinformacyjna? Tysiące fałszywych lajków, komentarzy i udostępnień za 279 euro
Dezinformacja i fejkiem jest w tym artykule liczba 279 euro. Serio,279, ?? a moze 279,5 ? co? ciekawe skad takie liczby.Juz by napisali 280 to bbyloby bardziej wiarygodne. Juz widze jak ktos odlicza te 270 i jeszcze te 9. To sa kpiny z inteligencji czytelnikow, tropiciele-amatorzy fejkow.!